Chyba przeoczyłam jakiś moment, ponieważ coraz częściej obserwuję klaustrofobiczne reakcje ludzi na nowe jedzenie. Dlaczego boimy się marketów? Czy to dlatego, że w końcu możemy dostać w nich produkty, które są przeznaczone dla rożnych konsumentów i ich sposobu żywienia? Dlaczego jest to złe? Właśnie ostatnio przeczytałam artykuł w „Spectator” na temat Czystego Żywienia (Clean eating), i zaczyna się on w ten sposób. Zobaczcie:
„Coraz
częściej towarzyszy nam uczucie odrealnienia i dezorientacji w
alejkach marketów. Jeszcze nie tak dawno można tam było znaleźć
znajome produkty jak np., ser czy masło; dzisiaj przeciętny
człowiek jest skołowany i ma mętlik w głowie od dziwnych
zamienników takich jak „surowy” hummus, chleb bezglutenowy i
soki niejasnego pochodzenia.”
(“The
supermarket aisle has become a confusing place. It used to be full of
recognizable items like cheese and butter; now you find yourself
bamboozled by all manner of odd alternatives such as 'raw' hummus,
wheat-free bread and murky juices”.)
Czy
zwróciliście uwagę na używane słowa takie jak, “dziwne”,
“niejasnego pochodzenia”? O czym to świadczy? Nie potrafimy już
doceniać różnorodności? Czy żeby czuć się bezpiecznym musimy
polegać tylko na znajomych produktach? A może tak jest, bo w
świecie rządzi monopol? Osobiście
uważam, że
tego typu podejście jest co najmniej dziwne. Czy nie sądzicie,
że
fajnie jest, gdy możemy spróbować i skosztować prawie
wszystkiego? Ze możemy zaspokoić potrzeby każdej osoby na naszej
planecie, ponieważ nasze możliwości i wyobraźnia nie znają już
granic? Po co przycinać skrzydła?
Zwolennicy
zdrowej żywności są przedstawieni w tym artykule jako fanatycy
religijni; są nimi oczywiście blogerzy. Są
oni pozbawieni elastyczności i restrykcyjni..., wskazują nam trendy
w dziedzinie zdrowia i dietetyki:
„Kapłanki
nowej religii to grupa młodych, pięknych kobiet, które gromadzą
wokół siebie setki tysięcy wyznawców, szukających u nich
wskazówek i porad.”
(“The
high priestesses of this new religion are a group of young,
attractive women who amass hundreds of thousands of followers online
as more and more people turn to them for guidance”.)
Kapłanki
nowej religii? Czyżby? Słowa o zabarwieniu pejoratywnym są tu
użyte jak pociski lub amunicja. Z kim walczy tak naprawdę autor? A
może jest zwyczajnie przestraszony tym ruchem i obawia się, że
jego świat się zawali? Ale dlaczego miałby runąć? Jest tylu
zwolenników tradycyjnej diety, jak również formalnych
zabezpieczeń, które gwarantują przetrwanie tradycji. Nie ma więc
powodów do obaw!!!
Ostatnio
obejrzałam film dokumentalny pt. „Cowspiracy”. Film jest
niezwykle szokujący, ponieważ nie tylko potwierdzają już to o
czym pisałam przy okazji diety paleo, a mianowicie że
dieta oparta na mięsie nie jest zrównoważona, lecz również to,
że
współwinowajcami takiego stanu rzeczy są organizacje ekologiczne
takie jak Green Peace. Z
jakiegoś powodu wszyscy nabraliśmy wody w usta i nie przeszkadza
nam, że
powoli nasze środowisko ginie, ponieważ jest oparte na tradycyjnej
diecie. Musze się przyznać, że
pomimo tego, że
oboje z mężem jesteśmy w miarę na czasie, jeśli chodzi o takie
sprawy, to mimo tego nie byliśmy w stanie obejrzeć tego filmu za
pierwszym podejściem... Musieliśmy
podzielić go na etapy. Serca nam biły, ponieważ nie mogliśmy
uwierzyć w to, że
oficjalne dokumenty podkreślające niszczący wpływ hodowli
zwierząt (szczególnie krów) na nasze życie i środowisko są
ignorowane właśnie przez tych, których zadaniem jest dbanie o
nasze środowisko. Straszne
jest również to, że
wygodniej jest nam zaakceptować świat iluzji, niż prawdę i
spróbować zaradzić powstałemu problemowi. Niestety nie żyjemy
już z procentów na koncie, ale eksploatujemy ograniczone zasoby
nieodnawialne. Jednak milczymy, jakby to nas nie dotyczyło!!!
Naszym problemem jest to, że spożywamy za dużo mięsa. Nawet jeśli wolimy dania mięsne niż wegetariańskie, to nie zmienia to faktu, że zbyt dużo go spożywamy. Zgodnie z moją kalkulacją ilość spożytego mięsa z powodzeniem można zredukować o połowę, jeśli zaczniemy włączać do diety różnorodne produkty jak np. rośliny strączkowe. Wybierając dietę zrównoważoną zmniejszymy spożycie mięsa i tym samym w końcu zaczniemy się zdrowo odżywiać i staniemy się zdrowsi. Nie wiem czy jestem jedyna, ale dla mnie zależność pomiędzy środowiskiem a nami jest jednoznaczna. Podczas gdy nasza planeta/środowisko powoli umiera, rozwija się epidemia chorób, w dobie w której dominuje wiedza i informacja. Czy to przypadek? Dlaczego nie korzystamy z dostępnych nam informacji? Jeśli chcemy być zdrowsi, powinniśmy przede wszystkim pomyśleć o środowisku. Do momentu gdy tego nie zrozumiemy, będziemy chorować i żyć w … szalonym świecie iluzji. Czas najwyższy wykorzystać fakt, że posiadamy wiedzę i nie atakować zwolenników diet innych niż tradycyjna, bo może tacy ludzie są naszą ostatnią szansą by pamiętać, że warto w tym świecie celebrować różnorodność, niepowtarzalność lub dziwaczność i rezygnować z homogenii, niewyrozumiałości, i konwencji.
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że urozmaicenie jest zawsze dobre i nie tylko w diecie. Łączy się ono z wyborem, a nie ze skazywaniem siebie ( a w tym przypadku swojego zdrowia) na monotonię. Jest takie bogactwo warzyw i roślin strączkowych, że nie trzeba dużej pomysłowości, żeby dostarczyć organizmowi samych wartościowych rzeczy. A propos urozmaicenia :-)
Zrodziło się we mnie pytanie dotyczące ostropestu,który
mielę i dodaję np. do cukinii, pietruszki ugotowanej na parze lub sałatki z buraczków czy innych warzyw. Czy ostropest też zawiera fityniany? Przyznam szczerze, że kolejne fermentowanie załamałoby mnie chyba :-), bo wówczas łącząc go z innymi warzywami, "wymiatamy" znowu wartości z nich. Jak zdrowo się odżywiać i zachować to, co najcenniejsze?
Dziękuję za odp. Serdecznie pozdrawiam :-)
Pani Agnieszko, ostropest to ziolo wiec nie ma potrzeby martwic sie czy zawiera fityniany. Dziala wspomagajaco i mozna go stosowac tak jak to robi Pani. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuje za odp i jeszcze raz za wielką wiedzę, którą Pani, poprzez swoją stronę, posyła w świat :-)
OdpowiedzUsuń