Stres ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Gdy nasze życie zawodowe, lub osobiste, jest wypełnione dużą ilością bodźców i staje się stresujące, i gdy jest nam trudno odmówić, ponieważ takie są etykiety, albo zwyczajnie nasz system moralny wymaga od nas stawiania potrzeb emocjonalnych innych kosztem własnych, to nasz organizm nieuchronnie upomni się i powie nam, że nie jest w stanie tolerować takiej ilości stresu bez skutków ubocznych jakimi są różnorodne choroby.
Być zdrowym to coś więcej, niż odczuwać nieobecność choroby. Chociaż holistyczne podejście do zdrowia ma sens, ponieważ z naukowego punktu widzenia oddzielanie umysłu od ciała jest błędnym poglądem, to społeczny aspekt naszego życia i jego wpływ na nasze zdrowie wciąż jest ignorowany przez wielu specjalistów. Wielu naukowców zgadza się, na przykład, że ludzki mózg jest organem społecznym, ukształtowanym neurofizjologicznie i neurochemicznie na skutek działań społecznych, podjętych we wczesnym etapie naszego rozwoju, jak również wzorców społecznych ustalonych w późniejszym życiu. W jednym z artykułów naukowych stwierdzono:
"Oddziaływanie
zarówno genów jak i społecznych doświadczeń dosłownie
kształtuje połączenia w rozwijającym się mózgu i zależy od
wzajemnych reakcji i związków rodzinnych, zwłaszcza w początkowym
okresie dzieciństwa."
Tak
wiec, jesteśmy psychofizjologicznymi istotami, których stan
zdrowia, lub choroby, odzwierciedlają relacje ze światem, w którym
żyjemy, tak samo jak relacje społeczne decydują o tym, czy
jesteśmy zdrowi, czy chorzy. I choć nauka pokazuje, że jednostkowe
doświadczenia emocjonalne głęboko wpływają na zdrowie, to
medycyna wciąż, albo ignoruje rolę emocji w fizjologicznym
funkcjonowaniu organizmu ludzkiego, albo zwyczajnie nie nadąża za
osiągnięciami naukowymi.
Jednak
coraz więcej lekarzy obserwuje w swoich praktykach lekarskich
istnienie relacji i zależności pomiędzy wpływem emocji na rozwój
choroby. Okazuje się, że ich pacjenci z przewlekłymi chorobami, to
pacjenci, którzy charakteryzują się również określonymi
wzorcami emocjonalnymi. Wśród nich znajdziemy represje tzw.
negatywnych emocji, "zdrowych" wybuchów gniewu,
wszechogarniającego poczucia obowiązku i odpowiedzialności.
Dodatkowo, wielu z nas zaobserwowało, że
wiele osób, które określamy mianem dobrymi, i które stawiają
potrzeby emocjonalne innych kosztem własnych. są również na
liście osób specjalnego ryzyka rozwoju przewlekłej choroby.
Mówi
się, że dobrzy ludzie
umierają młodo i zawsze, gdy tak się zdarza, dziwimy się i
zadajemy pytanie dlaczego.
Przyczyny
emocjonalnego stresu mogą być różne. U niektórych jest on
wynikiem wartości i powinności moralnych, a u innych wynika z
konsumpcyjnego trybu życia, który jest jedynym znanym i uznanym
modelem życia wielu ludzi, ponieważ nasza wartość zależy od
naszych osiągnięć i od tego, co produkujemy, i konsumujemy.
Sądzimy, że nieustannie
musimy udowodniać i uzasadniać naszą wartość i istnienie. Tak
więc nasze uporczywe lekceważenie i represja własnych emocji nie
jest celowa, lub świadoma, jest zwyczajnie produktem ubocznym
naszego konsumpcyjnego stylu życia lub wytycznych moralnych.
Za
każdym razem wpadamy w pułapkę, gdy zapominamy, że stanowimy
całość i za każdym razem, kiedy tłumimy emocje, albo gdy
jesteśmy na ich łasce w chwilach złości, siejemy spustoszenie w
naszym układzie nerwowym, hormonalnym, odpornościowym, jelitach,
sercu i w innych narządach. Jest tak, ponieważ wszystko jest ze
sobą połączone i jedno wypływa z drugiego. W rezultacie, w
najlepszym razie, odczuwamy chwilowy stres, a to jest, gdy uczymy się
szybko go usuwać relaksem, albo rozwijają się przewlekle choroby,
gdy niekontrolowany stres, zwraca się przeciwko nam.
Chociaż
wciąż pokutuje przekonanie, że
rozwój chorób nie jest wynikiem stresu i napięcia emocjonalnego,
to współczesna epidemia uzależnień, do których ostatnio
dołączyła otyłość, wyraźnie pokazuje, że nasze ciało
instynktownie szuka sposobów ucieczki od stresu i emocjonalnego
bólu, szukając ukojenia w narkotykach, alkoholu, tytoniu,
hazardzie, i ostatnio w jedzeniu.
Można
się więc pokusić i powiedzieć, że
problem nałogu to nic innego, jak epidemia stresu i emocjonalnego
bólu, czyli że jest on
powszechny i wszechobecny w naszym życiu. Sabotujemy własne życie,
ponieważ czujemy, że jest
niemożliwie funkcjonowanie w stresie, a lekarze nie są w stanie nam
pomóc. Lekarze nie są przygotowani by postrzegając nas całościowo,
a emocje są albo ignorowane, albo wyśmiewane. I co mamy robić,
kiedy lekarze, którzy mają być strażnikami naszego zdrowia, są
ślepi na przyczyny odpowiedzialne za stan zdrowia i chorób, a ich
ideologia leczenia jest głównie oparta na środkach
farmaceutycznych? Kiedy ich szkolenie medyczne nie umożliwia im
leczenie chorób holi stycznie gdzie ciało, umysł, emocje i
fizjologia to jedno? Kiedy czynniki społeczne są mniejszymi
determinantami zdrowia, niż predyspozycje genetyczne?
Czytamy,
że uzdrowienie wypływa z wnętrza i całość jest czymś więcej,
niż odczuwanie braku choroby. Nauka stopniowo odchodzi od
redukcjonistycznego sposobu rozwiązywania problemów i zaczyna badać
procesy biologiczne z różnych punktów widzenia jednocześnie,
ponieważ różne części organizmu faktycznie pracują wspólnie w
celu osiągnięcia określonego celu. Medycyna zawsze podąża za
nauką, więc miejmy
nadzieję, że wkrótce
praktyki medyczne również się zmienią
i staną się popularne terapie spersonalizowane.
Już
wiemy, że odżywianie i zdrowe środowisko naturalne są ważne dla
naszego zdrowia. Nasze dotychczasowe działania również pokazały
nam, że otoczenie wolne od toksyn i zanieczyszczeń ma kluczowe
znaczenie dla środowiska, jak również są bardzo ważne dla nas.
Nowe obserwacje i badania nad stresem i bólem emocjonalnym pokazują,
że zdrowie jest ścisłe powiązane z jakością życia społecznego,
z określonymi wzorcami społecznymi, więzią i wzajemnym wsparciem.
Mamy coraz więcej dowodów, że
tworzymy zintegrowaną
całość, a jedność z poziomu fizjologicznego, emocjonalnego i
społecznych interakcji są w stanie przynieść nam radość w
życiu, poczucie spełnienia i przede wszystkim zdrowia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz