Dzisiaj postanowiłam napisać o witaminie C w kontekście...
teorii spiskowych!!! Nasuwają mi się takie skojarzenia, gdy czytam
rożne opracowania na temat skuteczności działań witaminy C. Na
dzisiejszy blog posłuży mi artykuł, w którym zawarte są pewne
informacje jakich chciałam użyć.
Nie będzie to bezpośrednie tłumaczenie. Postanowiłam, że
użyję tego artykułu jedynie jako szkieletu...
Zombi powstaje z grobu – Witamina C jako lek na leczenie raka?
Jest to jedna z nielicznych terapii najczęściej używana przez
zwolenników medycyny alternatywnej jako przykład skutecznego
leczenia chorób. Tego typu informacje pojawiają się okresowo,
wydaje się, że pojawiają się co dwa lata. I tak właśnie stało
się teraz. Ostatnie tego typu informacje czytałem dokładnie dwa
lata temu. Opublikowano właśnie wyniki dwóch badań,
które były „sponsorowane” przez zwolenników medycyny
alternatywnej i które mają pokazać, że Linus Pauling miał rację
i w końcu został oczyszczony z zarzutów.
Ale czy rzeczywiście został oczyszczony z zarzutów? Myślę, że
nadarza się idealna okazja, aby przyjrzeć się dowodom i zobaczyć
jak to właściwie jest.
Jest już tradycją, że laureaci nagród Nobla pod koniec swojego
życia mają tendencje do szerzenia dziwnych poglądów z pogranicza
niekonwencjonalnej pseudonauki. Tak było z Linusem Paulingiem,
Nikolaasem Tinbergenem lub Louisem Ignarrem. Może tak jest bo się
wydaje im, że posiedli absolutną wiedzę, nie tylko w dziedzinie za
którą otrzymali nagrodę Nobla.
Nieważne co jest powodem takiego zjawiska, teoria dużych ilości
witaminy C na leczenie chorób nowotworowych istnieje już od ponad
kilkudziesięciu lat, a właściwie od 1972 roku, gdy Linus Pauling
po raz pierwszy ogłosił swoją teorię. To Pauling po raz pierwszy
powiedział, że spożywanie 1 g witaminy C dziennie zabezpiecza nas
w 45% od przeziębień. Razem z Dr. Ewanem Cameronem, Linus Pauling
opublikował obserwacje, że osoby z nieuleczalnym rakiem pod wpływem
przyjmowania witaminy C o dawce 10g dziennie przeżywało o 3-4 razy
dłużej, niż pacjenci, którzy jej nie przyjmowali.
Wszystko jest piękne i ładne, ale trzeba dodać, że ich
protokół nie był sporządzony profesjonalnie tak jak to się teraz
robi, był jednym wielkim bałaganem. Nie podzielono ludzi na grupy w
zależności od wieku czy stanu zaawansowania choroby. Pauling
stwierdził, że ich grupy reprezentowały losowo wybranych pacjentów
do przeprowadzenia badań
klinicznych. Testy przeprowadzone dwa lata później wcale nie były
lepsze. Wybrano wielu z tych samych pacjentów i użyto trochę innej
grupy kontrolnej...Jak to się stało że wyniki tych badań
ujrzały druk? Pewnie dlatego, że ukazały się w czasopiśmie,
którego członkiem był sam Linus Pauling. Czasopismo to słynne
czasopismo naukowe PNAS, a nie czasopismo kliniczne. Autor sugeruje,
że tak się stało ponieważ Pauling był członkiem tego
stowarzyszenia.
Następstwem tej publikacji były kolejne badania kliniczne z
użyciem witaminy C, które opublikowano w czasopiśmie New England
Journal of Medicine. Wyniki badań
pokazały, że duże dawki witaminy C wcale nie wpływają korzystnie
na stan pacjentów. Pauling stwierdził, że rezultaty tych badań
są co najmniej kontrowersyjne, ponieważ wszyscy pacjenci którzy
uczestniczyli w tych badaniach wcześniej przeszli chemioterapię,
która w dużym stopniu nadwyrężyła ich układ odpornościowy.
Wątpliwym jes,t że teoria mega dawek witaminy C w leczeniu
rożnego rodzaju schorzeń ujrzałaby światło dzienne, gdyby to
ktoś inny niż sam Linus Pauling ją przedstawił. Co gorsze, wyniki
swoich badań Pauling nie
publikował na łamach
czasopism naukowych, ale publikował je w swoich książkach, głosił
podczas swoich przemówień/prelekcji
i założył swój własny Instytut, żeby dowieść prawdziwości
swojej teorii.
Na potwierdzenie tego, że Pauling był fanatykiem posłuży nam
historia z udziałem jego studenta a potem bliskiego współpracownika
Dr. Arthura Robinsona. Przeprowadzając doświadczenia na myszach
Robinson pokazał, że duże dawki witaminy C nie hamują wzrostu
komórek rakowych, a wręcz przeciwnie powiększają ich wzrost, a
nawet są przyczyną powstawania nowych komórek rakowych. I co
zrobił Pauling? Pauling kazał odejść Robinsonowi z Instytutu, a
jego badania nad zwierzętami zostały przerwane. Pauling oficjalnie
stwierdził, że badania Robinsona były amatorskie i nieodpowiednie.
Robinson podał do sądu
Paulinga i jego Instytut i w zamian wypłacono mu sumę wielkości
575 tys dolarów. Pauling wyjaśnił, że ta suma była rekompensatą
za utratę pracy i za opaty adwokackie.....
Na tym kończę przekład tego artykułu
(zob. tutaj).
Większość tego typu artykułów jest pisana przez lekarzy
medycyny, niestety rzadko przez naukowców (duża różnica).
Dlaczego go użyłam i dlaczego uważam że jest przykładem
teorii spiskowych?
Po pierwsze odpowiedzcie mi na pytanie czy po przeczytaniu tego
artykułu wiecie dlaczego jest taka rozbieżność w obserwacji, że
jedni obserwują pozytywne działanie witaminy C, a inni wręcz
przeciwnie? Poza tym, czy możecie powiedzieć z czystym sumieniem,
że jest wystarczająco dużo przykładów na to ze witamina C
faktycznie działa?
Przypuszczam że na oba pytania odpowiecie NIE.
I o to właśnie chodzi. Przede wszystkim głównym przekazem
takiego artykułu będzie informacja, iż Linus Pauling był
heretykiem i fanatykiem i że nie należy wierzyć w nic co
powiedział na temat witaminy C.
Po drugie, następnym przekazem tego typu artykułu będzie
rozbieżność pomiędzy rożnego rodzaju badaniami. Jak to jest, że
jedni widzą pozytywne działanie witaminy C, a inni wręcz
przeciwnie?
Zacznijmy od tego, że
człowiek posiada mutację w genie GULO, która sprawia że nie
jesteśmy w stanie sami produkować witaminy C, gdyż nie posiadamy
enzymu przekształcającego glukozę w witaminę C. Wszystkie ssaki
robią to, a my nie. Dodatkowo stwierdzono, że tego samego
rodzaju mutacja występuje u świnek morskich, nietoperzy żywiącymi
się owocami i u goryli. Żeby wyleczyć tego typu mutacje należy
spożywać witaminę C i dostarczać ją wraz z pożywieniem. Dzienna
rekomendowana dawka wynosi 60-100 mg. Dlaczego ustalono taką dawkę?
Wydaje się dziwne, że tylko tyle potrzebujemy, podczas gdy ssaki
produkujące witaminę C produkują ja w dużych ilościach, od 3 –
13 g dziennie! W okresie stresu produkcja dochodzi do 100g!!! Piszę
o tym, ponieważ istotne w każdych badaniach jest wykorzystanie
właściwego modelu. Otóż idealnym modelem do badania wpływu
witaminy C na zdrowie jest świnka morska, a nie myszy. Świnka
morska tak jak my posiada mutację w genie GULO, a myszy naturalnie
produkują witaminę C. Robinson jednak do swoich badań użył myszy
a nie świnki morskie. Pewnie stąd bierze się fakt, że jego
rezultaty są inne od Paulinga. Ale o tym nikt nie napisze. Napiszą
z kolei o tym ze Pauling był fanatykiem. Nie napiszą ze Pauling
miał rację mówiąc, że badania Robinsona były amatorskie. Bo
były. Nie użył do swoich badań właściwego modelu więc i wyniki
jak to określił Pauling były nieodpowiednie.
To jest jeden aspekt który sprawia, że w literaturze istnieje
chaos, który z kolei pozwala na robieniu nam wody z mózgu, i na
ciągłym kwestionowaniu prawdziwości spożywania mega dawek
witaminy C. Pomimo, że już wszyscy naukowcy wiedzą, że jedynym
właściwym modelem do badania zależności pomiędzy witaminą C a
zdrowiem jest świnka morska cały czas prowadzi się badania z
wykorzystaniem mysz. Dlaczego? Przecież jest to „bad science”.
Ponieważ sama prowadziłam badania i wiem jak rygorystycznie
podchodzi się do opracowywania eksperymentów, to dziwne wydaje się,
że ktoś funduje przeprowadzanie badań które nic n,owego nie
wniosą? Stąd teoria spiskowa. Czyżby komuś zależało żebyśmy
nie wiedzieli jak to właściwie jest z witaminą C (firmy
farmaceutyczne)? Tego rodzaju zachowanie sprawia, że w literaturze
cały czas będą istnieć obok siebie sprzeczne spostrzeżenia, co
pomoże tylko w dyskredytowaniu zwolenników alternatywnej medycyny.
Za każdym razem, gdy słyszycie glosy, że nie ma wystarczająco
dużo dowodów na to że witamina C działa leczniczo, tak jest. I
pewnie tak zawsze będzie. Zamiar jest taki, żeby nigdy nie było
wystarczająco dużo dowodów. I to mnie smuci. Przypomina mi to
okres średniowiecza.
Drugi aspekt tego samego problemu to badania kliniczne. Badania są
tak opracowywane, żeby nie zbadać witaminy C samej w sobie. Jak do
tej pory w badaniach klinicznych uczestniczą osoby, które przeszły
operacje, naświetlania i chemioterapie i do tego dodaje się
witaminę C. Z naukowego punktu widzenia tego typu eksperyment jest
źle zaprojektowany, bo nie ma w niej grupy kontrolnej zażywającej
jedynie witaminę C, bez naświetlania czy chemioterapii. I jeszcze
przez bardzo długi czas nie będzie tego typu badań.
Wnioski?
Moim zdaniem medycyna alternatywna jeszcze przez bardzo długi
czas będzie walczyć z tradycyjną medycyną, ponieważ badania
prowadzi się w ten sposób, żeby definitywnie nie stwierdzić w
jaki sposób działają naturalne środki. Są sprzeczne informacje i
nic na to nie poradzimy. Dzieje się tak, ponieważ komuś musi na
tym zależeć, jak np. firmom farmaceutycznym. Jest wręcz
niewyobrażalne, żeby dzisiejsze badania były źle opracowane i
dodatkowo, żeby takie badania były opłacane. Jeśli tak się
dzieje, to musi kryć się za tym jakiś cel....
Jeśli mamy rozpocząć okres oświecenia i wyjść ze
średniowiecza musimy zrobić to na własną rękę. Nikt nam w tym
nie pomoże. Musimy czytać i wyciągać wnioski. Wbrew pozorom jest
dużo informacji, ale również żyjemy w czasach kiedy informacja
staje się mało przystępna, bo jest specjalistyczna.
W przypadku witaminy C najważniejszą dla mnie informacją jest
ta, że straciliśmy możliwość jej produkowania i w związku z tym
musimy dbać o to, żeby ją regularnie dostarczać. Nie wierzę że
możemy zrobić to tylko za pomocą żywności, bo spójrzcie jeszcze
raz na moją tabelkę (zob. tutaj) i zobaczycie ile trzeba by było spożywać
dzień po dniu owoców i warzyw, żeby dostarczyć wystarczającej
ilości witaminy C. A ilość ta jest oparta na ilości 100 mg a nie
1 g.
Czy można wyleczyć raka witaminą C? Nie wiem. I nie wie tego
nikt. Możemy jedynie sprawdzić to na własnej skórze. Ale zaletą
okresu oświecenia jest branie życia w swoje ręce ze wszystkimi
konsekwencjami jakie one za sobą niosą. Przestajemy być dziećmi,
którzy wciąż szukają autorytetów i stajemy się dorosłymi,
którzy codziennie podejmują decyzje i nie boją się wyzwań.
Jeśli to co opisałam do tej pory nie jest do końca jasne to dodam że:
Przyjmuje witaminę C regularnie (pomimo że moja dieta jest
głównie złożona z warzyw), a mój mąż również dostaje extra
dawkę czy mu się to podoba czy nie :)
https://www.sciencebasedmedicine.org/high-dose-vitamin-c-and-cancer-has-linus-pauling-been-vindicated/
http://www.quackwatch.com/01QuackeryRelatedTopics/pauling.html
http://www.researchgate.net/publication/44596637_Vitamin_C_prevents_cigarette_smoke_induced_atherosclerosis_in_guinea_pig_model
http://internetwks.com/owen/counter.htm
Elu
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog. Ile zazywasz vitaminy C dziennie I kiedy ja zazywasz? Rano w czasie posilku?
Przyjmuje w sumie 1 g witaminy C (wczesniej bralam jej 1.5 g) Biore ja rano razem z multiwitamina I wieczorem. Biore witamine 500mg wiec jak bralam 1.5g to jeszcze zazywalam w srodku dnia. Nie biore dwoch naraz bo zauwazylam ze za bardzo zakwaszam zoladek wiec przestalam. W czasie posilku jest kwestionowane ze wzgledu na kwas fitynowy wiec staram sie jesc je osobno
UsuńWłaściwie główne działanie przeciwnowotworowe witaminy C i w ogóle poprawiające odporność jest takie, że wzmaga ekspresję kolagenu, przez co naczynia są bardziej szczelne i trudniej się przez nie przedostać patogenom i komórkom nowotworowym. To chyba jedyne w 100% i niepodważalne działanie witaminy C w tym kontekście.
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje za komentarz. TO byl moj drugo wpis na temat witaminy C i zamierzalam jeszcze napisac conajmniej jeden. Dziekuje i pozdrawiam :)
Usuń