niedziela, 31 stycznia 2016

Kalafior zamiast ziemniaków

Dzisiaj chciałabym się z wami podzielić moim nowym przepisem. W poszukiwaniu nowych smaków niedawno wypróbowałam kombinację kalafiora z chrzanem. Wiadomo, że do kalafiora pasują takie dodatki jak: migdały aioli, bułka tarta, ser, śmietanki, czosnek, przyprawa curry, grzyby, orzechy, natka pietruszki. Autorzy książki Culinary Artistry, którzy przeprowadzili własną statystykę stosowania różnorodnych kombinacji przez restauracje twierdzą, że do kalafiora również pasuje boczek, anchovies, cytryna, szynka. Osobiście bardzo lubię kalafiora z bułką tartą, z curry, jak również zupę kalafiorową z pesto z natki pietruszki. Nasz przyjaciel robi sałatkę z surowego kalafiora z czosnkiem i koperkiem, a to, że połączenie kalafiora z grzybami jest idealne mogą świadczyć wariacje na zupy z kalafiora i grzybów, jak również różnorodnego zapiekanki. Próbowałam również zrobić placek z kalafiora zamiast ciasta do pizzy (mojego ulubionego dania), ale moim zdaniem tego rodzaju rozwiązanie jest przereklamowane. Całość się rozsypywała i z dania zrobił się bałagan.
 
 

Co mnie skłoniło do wypróbowania tej kombinacji? Przede wszystkim to, że chciałam zjeść rybę bez ziemniaków, ryżu kaszy itp. I to nie dlatego, że nie lubię ziemniaków, ryżu czy kasz wręcz przeciwnie, ale czasami, jeśli chcemy się odżywiać zgodnie z dietą rozdzielną nie możemy włączać węglowodanów do posiłku. Tak właśnie jest w przypadku ryb, powinniśmy je jeść bez węglowodanów. Zwykle w takich sytuacjach robię surówkę z kapusty, ponieważ ją uwielbiam i w połączeniu z rybą jest super. Dodatkowo jestem w stanie dużo jej zjeść w związku z czym nie potrzebuję węglowodanów. Tym razem chciałam inaczej, więc pomyślałam o kalafiorze. Kalafior ma jednak obojętny smak i obawiałam się, że gdy podam go z rybą danie będzie zbyt mdłe. Dobre strony potraw obojętnych w smaku to, że idealnie łączą się z rożnymi dodatkami, ponieważ ich smak nie przebija w potrawie. Tak więc ponieważ lubię rybę z chrzanem postanowiłam połączyć ze sobą te dwa smaki.
 

Zdecydowanie polecam taką kombinację. Uważam, że pasuje ona jako zamiennik węglowodanów i można wykorzystać ją do rożnego rodzaju potraw. Przykładowo wegetarianie mogą wykorzystać tego kalafiora do kotletów z roślin strączkowych (które jemy bez węglowodanów czyli chleba, ziemniaków, ryżu czy kasz). Wg mnie potrzebujemy pól kalafiora na jedną osobę, a ilość dodanego chrzanu jest sprawą indywidualną. Jedni będą woleć więcej chrzanu, a inni z pewnością mniej. Sugeruję jednak, żeby całkowicie nie rozgotować kalafiora, żeby nie był całkowicie przesączony wodą. Nie próbowałam jeszcze go upiec by go potem zmiksować, ale z pewnością jest to super rozwiązanie. Po ugotowaniu należy odparować kalafiora w garnku, tak jak to robimy z ziemniakami. Gdy będzie za dużo wody po zmiksowaniu kalafior stanie się zbyt płynny, przez co mniej apetyczny.
 
 

Następnym razem muszę wypróbować kalafiora usmażonego na chrupko i podanego z sosem ostro-słodkim. Potrawa, która będzie mi się zawsze kojarzyć z amerykańskimi skrzydełkami kurczaka.

Składniki (1 osobę)

1/2 kalafiora
2 łyżki chrzanu (albo do smaku)
ryba albo kotlety wegetariańskie

Gotujemy kalafiora w posolonej wodzie, aż będzie lekko miękki. Odcedzamy i odparowujemy (tak jak to robimy z ziemniakami). Miksujemy kalafiora blenderem i przyprawiamy chrzanem. Jeśli lubimy ostre przyprawy możemy jeszcze wszystko doprawić pieprzem. Podajemy ze smażoną rybą albo kotletami wegetariańskimi i sałatką.
 
 

Smacznego!

niedziela, 24 stycznia 2016

Błędy zdrowego jedzenia

Bóg stworzył jedzenie a diabeł kucharza.
 
Postanowiłam dzisiaj opisać dlaczego zdrowe przepisy dostępne w internecie, jak również w wielu książkach kucharskich, nie są zdrowe. Owszem składają się ze zdrowych składników, ale ich połączenie sprawia, że taki posiłek już nie jest zdrowy. Żeby to zrozumieć należy zapoznać się z zasadami diety rozdzielnej. Dieta rozdzielna pozwala nam na poprawne trawienie pokarmu, dzięki czemu na optymalne wchłanianie składników odżywczych. Jeśli tego nie robimy wówczas mamy problemy z układem pokarmowym, a takie przypadłości jak biegunka zdarzają się nam w miarę często. Nie zapominajmy, że biegunka to ciężka choroba układu pokarmowego, która może czasami powodować dziurawienie jelit, a tego typu przypadłość jest już bardzo groźna (zob. tutaj).

zszywka.pl

Przechodząc na dietę wegetariańską również przeszłam na dietę rozdzielną. To sprawiło, że już od ponad 15 lat sama próbuję komponować posiłki, które będą zgodne z dietą rozdzielną i które będą również smaczne. Bo to, że są zdrowe to wiem. Już 15 lat temu uświadomiłam sobie, że większość przepisów jest dla mnie bezużyteczna, bo większość opiera się na niezdrowym łączeniu produktów. Owszem zdarza mi się czasami zjeść posiłek, który jest niewłaściwie skomponowany, a wiem, że tak jest, bo czuję to po tym jak moje ciało na nie reaguje. Wiem, że lubię niektóre potrawy jak np. ciasta i kiedy je jem wiem, że to trucizna. Staram się ulegać swojej słabości tylko od czasu do czasu, ale nie wmawiam sobie, że jak zrobię ciasto ze „zdrowych produktów”, to będzie ono zdrowe.

pinkcake.blox.pl

Najgorsze wg mnie w przepisach to, że regularnie mieszamy owoce ze wszystkim co jemy, dodajemy je do ciasta, sałatek, pasztetów, właściwie do wszystkiego co jesteśmy w stanie wymyślić. Wiem skąd się to bierze, a mianowicie stąd, że to lepiej smakuje. Ale owoce to inaczej fermentacja. Nikt chyba nie chce, żeby dopuszczać do fermentacji wewnątrz jelitowych. Owoce jemy tylko rano, na czczo, albo wieczorem wiedząc, że już nic po nich nie zjemy.

https://myvega.com/recipes/collard-green-wraps/ 

Inny nawyk jaki mamy to, że dodajemy do węglowodanów jak np. ryżu, kasz itp. migdały, orzechy i pestki. Te dodatki to źródła białek (i kwasu fitynowego), a białka nie mieszamy z węglowodanami. W dodatku w węglowodanach jest słynny kwas fitynowy, więc takie dodatki zupełnie nie mają sensu, gdyż zawarte w nich minerały są dla nas i tak niedostępne, a trawienie nie jest optymalne. Jedząc takie potrawy możemy mieć pewność, że będziemy mieć wzdęcia. To jest zupełnie niepotrzebne. Orzechy i pestki najlepiej jeść jako przekąskę, bez niczego, albo dodawać do sałatek, które również jemy bez niczego.

http://www.thisrawsomeveganlife.com/2013/03

Ostatnia rzecz to słynne koktajle, shaki i smoothie. Wszystkie robimy z warzyw i owoców dodając do tego rożnego rodzaju dodatki, jogurt, mleko migdałowe i ostatnio (jak zobaczymy poniżej) zaczęliśmy dodawać orzechy. Jestem zwolenniczką picia soków z warzyw i jedzenia owoców. Opisałam to tutaj. Owoc jest tylko zdrowy, gdy zjedzony w całości, sok z niego to głównie cukier. Owszem soki owocowe są super smaczne, ale niestety nie są dla nas zdrowe.

http://www.buzzfeed.com/leonoraepstein/surprisingly-creative-vegan-smoothie-recipes?bffbfood#.kb68VB2Yd

Zasady diety rozdzielnej opisałam tutaj.

Poniżej zamieściłam „Zdrowy jadłospis” ściągnięty z internetu. Nie podam źródła, bo wydaje mi się, że jest to niepotrzebne. Warto jedynie wiedzieć, że tego typu przepisy zobaczymy na każdej stronie poświęconej zdrowiu i zdrowej diecie.

http://blog.myfitnesspal.com/grilled-zucchini-hummus-wrap/

Śniadanie: Owsianka korzenna z jabłkiem i sezamem (400 kcal) - owsianka nie fermentowana zawiera kwas fitynowy, który wybiera z pokarmu minerały. Zamiast owsianki ugotujmy kaszę jaglaną i zjedzmy z jabłkiem i bananem. Kasza jaglana to jedyny produkt, który można mieszać z owocami, ale zasady pozostają te same. Dodajemy właściwe owoce (jak np tutaj banan i jabłko) i jemy to na czczo. Najlepiej mieć taką kaszę przygotowaną wieczorem, a rano zapiekamy ją w piekarniku w trakcie, gdy „dochodzimy do siebie”
Drugie śniadanie/lunch: Kanapka z twarożkiem, pomidorami i pietruszką (250 kcal) OK
Obiad: Kasza jaglana z fasolą w pomidorach z pieczarkami i marchewką (550 kcal) - roślin strączkowych nie łączymy z węglowodanami, bo utrudniają trawienie, rośliny strączkowe jemy tylko z warzywami. Na obiad zrobiłabym kotlety z kaszy jaglanej z ziemniakami, albo fasolę a'la po bretońsku na ostro z wieloma warzywami i zjadła to jako jeden posiłek.
Podwieczorek: gruszka z sosem cytrynowo-miodowym i pistacjami (250 kcal) - owoc plus cukier plus orzechy=fermentacja wewnątrz jelitowa. Ja traktuję tego typu posiłek jako deser, który uważam za truciznę. Ale jak zauważyłam wyżej ja również ulegam swoim słabościom. Jeśli lubicie coś takiego to starajcie się jeść to okazjonalnie
Kolacja: Sałatka z jajek fasoli i ogórka (350 kcal) - ciężkostrawna kolacja: jajka plus fasola, poza tym i jedno i drugie to dwa różne źródła białek, powinniśmy jeść jedno źródło białek w jednym posiłku. Nigdy bym nie zrobiła tego typu kolacji - zbyt ciężkostrawna. Popatrzcie tutaj na moje pomysły na kolację.

Śniadanie: Grzanki z pastą paprykową i oliwkami OK
Drugie śniadanie/lunch: gruszkowo-jabłkowy mus z orzechami laskowymi - owoc plus cukier plus orzechy=fermentacja wewnątrz jelitowa. Nie pijmy już takich shake'ow, proszę
Obiad: łosoś z kapustą na pure z selera OK
Podwieczorek: koktajl z banana, pomarańczy jarmużu i amarantusa - owoc plus cukier plus ziarna=fermentacja wewnątrz jelitowa, poza tym łączymy tu kwasowe owoce z zasadowymi i jeszcze dodajemy warzywo. Na podwieczorek proponuję sok warzywny jak np. z marchewki, selera, papryki, ogórka z dodatkiem imbiru i cebuli (może czosnku)
Kolacja: łódeczki z cykorii z fetą i marchewką OK

Śniadanie: Owsianka z pomarańczą, granatem i migdałami - owsianka nie fermentowana zawiera kwas fitynowy, który wybiera z pokarmu minerały. Dodatkowo dodajemy do tego migdały, które również zawierają kwas fitynowy. Zacznijmy gotować kaszę jaglana na śniadanie jeśli już (ale i ona powinna być sfermentowana).
Drugie śniadanie/lunch: sałatka z papryki i orzechów (cebuli i rukoli) OK
Obiad: kasza gryczana z fasolą, jajkiem i ogórkiem w jogurcie - węglowodany plus rośliny strączkowe, do tego jogurt, który jest innym źródłem białka, kasza gryczana nie fermentowana zawiera kwas fitynowy. Kasze gryczaną możemy przygotować z sosem szpinakowo grzybowym. Również dietetyczny posiłek.
Podwieczorek: koktajl z jarmużu, kiwi i jabłka - koktajl łączący kwasowe owoce z zasadowymi plus warzywo, zła kombinacja
Kolacja: mozzarella z pistacjami, burakiem i sezamem - 3 źródła białka: ser, orzechy i ziarna sezamu A może usunąć pistacje? Czasami się gubię jak widzę tego typu propozycje. Za każdym razem wymyślam co bym zrobił,a żeby było zdrowsze. Tutaj po prostu nie rozumiem, dlaczego tyle dziwnych rzeczy w jednym posiłku. Moja propozycja to ryż (przygotowany jak tutaj) plus feta plus buraki i ogórek

Śniadanie: Ser twarogowy z pesto Ok
Drugie śniadanie/lunch: Pure z jogurtu, migdałów i mango - orzechy jogurt i owoce złe połączenie
Obiad: Indyk pieczony z warzywami OK
Podwieczorek: Jogurt z suszoną figą - owoce jemy osobno
Kolacja: cieciorka z tuńczykiem - 2 źródła białek, albo to albo to

Śniadanie: Jajecznica ze szpinakiem OK
Drugie śniadanie/lunch: Shake z mleka migdałowego z bananem i orzechami - owoce jemy oddzielnie, orzechy również powinniśmy jeść oddzielnie
Obiad: Ryba w jarzynach OK
Podwieczorek: Kasza jaglana z musem truskawkowym – OK, pod warunkiem że po tym już nic nie zjemy
Kolacja: Tofu z papryką – z zasady OK ale najpierw jemy kolacje a potem podwieczorek, w tym zestawieniu dziennym zła propozycja

Śniadanie: Jogurt z prażoną granolą – nie trzeba łączyć jogurtu z suszonymi owocami, orzechami itp. PO co? Proste jedzenie również może być smaczne pomimo że jest zdrowe
Drugie śniadanie/lunch: Smoothie z pomarańczy, mango i jogurtu – owoce jemy oddzielnie
Obiad: Wołowina z nutką imbirową z ryżem - mięso nie łączymy z węglowodanami
Podwieczorek: Brokuły z sosem chrzanowym OK
Kolacja: soczewica w pomidorowym sosie indyjskim z komosą ryżową - rośliny strączkowe nie łączymy z węglowodanami (w dodatku nie są sfermentowane, więc zawierają kwas fitynowy)

Śniadanie: Twaróg z chili OK
Drugie śniadanie/lunch: Jogurtowa gruszka z suszoną żurawiną i migdałami – owoce jemy osobno
Obiad: Kurczak w kokosowym sosie OK
Podwieczorek: Shake ananasowo-imbirowy
Kolacja: ser feta z pieczoną cukinią i pestkami dyni - Nie musimy dodawać pestek

Jeśli większość z nas spożywa tego typu posiłki to nic dziwnego, że chorujemy odżywiając się zdrowo.

niedziela, 17 stycznia 2016

Czerwona pizza z buraków

Uwielbiam pizzę i wszystko co z nią związane. Uwielbiam ciepło kuchni, gdy robię i to że wykładam wszystkie składniki zanim rozłożę je na cieście. Te rozkładanie ma posmak jakiejś praktyki voodoo, napajam się ich widokiem, gdyż są one dla mnie darami natury.

I właśnie dzisiaj wypróbowałam nowy przepis na pizzę. Oznaki już dawno „wisiały w powietrzu”, ale jakoś dopiero teraz je zauważyłam. Słynne ciasto marchewkowe, czyli ciasto do którego dodajemy surową starkowaną marchewkę... Dzisiejsza pizza zawiera w cieście starkowany surowy burak. Uwierzycie? W cieście drożdżowym! Muszę przyznać, że nie byłam do końca przekonana czy takie ciasto wyrośnie. Jak zwykle w kuchni byłam przygotowana na porażkę. Ale nie! Ciasto owszem rosło dłużej niż zwykle, ale wyrosło. Nie wiem czy to dlatego, że w kuchni było zimniej niż zwykle, a może po prostu jest to zasługą tego ciasta. Ale wyrosło!
 
 
 
Uwagi: następnym razem spróbuję zrobić pizzę z naturalnego soku z buraków, myślę, że też wyjdzie, bo przecież do ciasta dodajemy wodę a wodę można zastąpić świeżym sokiem z buraka. Właśnie tak!

Jak zawsze robiłam pizzę z białej mąki – moi regularni czytelnicy już wiedzą dlaczego. Wolę białą mąkę bez kwasu fitynowego plus dodatki zawierające minerały, niż pełnoziarnistą mąkę z minerałami, ale z kwasem fitynowym, więc pozbawioną minerałów. Wychodzi na to, że możemy dodać do białej mąki minerały pochodzące z warzyw i w ten sposób uzdatnić ciasto i sprawić, że będzie wartościowe odżywczo. Na ciasto nałożyłam podsmażoną cukinię z cebulką (ale można zdecydowanie upiec cukinię dzięki czemu będzie bardziej dietetyczna). Na to nałożyłam własnego sosu pomidorowego (przepis tutaj) i ser żółty. Na koniec zakończyłam mozzarellą. Po upieczeniu dodałam świeże pomidory, ugotowane jajko i świeży szpinak.

Gorąco polecam!



Czerwona pizza z buraków

3 1/2 szklanki mąki
1 surowy burak
1 1/2 łyżeczki soli
pieprz plus zioła prowansalskie
1 opakowanie suszonych drożdży
1 łyżeczka cukru
3/4 szklanki wody
1/2 szklanki wody plus 1/4 szklanka oliwy z oliwek

1 cebula
1 cukinia
własny sos pomidorowy
200 g starkowanego sera
1 mozzarella
2 jajka
garść szpinaku
pomidory koktajlowe
 
 

Do miski wsypać mąkę. Posolić popieprzyć i dodać zioła. Wymieszać. Starkować obranego surowego buraka na tarce z grubymi oczkami. Dodawać porcjami buraka do mąki mieszając tak, żeby burak był nią oprószony i żeby nie zrobiła się jedna wielka gruda. Mąka powinna przypominać ciasto kruche albo półkruche, czyli mąkę z grudkami masła albo margaryny. Odstawić. Zagotować wodę i wlać do dwóch szklanek wg w/w wskazówek. Ja zawsze wlewam mniej i podlewam zimną wodą. Woda powinna być w temperaturze ciała tzn., że jak zanurzysz palec to poczujesz, że jest przyjemnie ciepła. Do jednaj szklanki wsypać cukier i wymieszać. Do drugiej wlać oliwę z oliwek. Jak już woda przyjmie właściwą temperaturę wsypujemy drożdże do wody z cukrem, mieszamy i odstawiamy. Przygotowujemy drugą miskę z olejem – w niej będzie rosło ciasto. Gdy drożdże zaczną rosnąć wlewamy je do maki z burakami i trochę wody z oliwą. Mieszamy. Dolewamy wodę z oliwą tak, żeby zagnieść ciasto. Czasami zostaje mi trochę wody, a to chyba dlatego, że nie zawsze odmierzam tak samo.
 
 
 
Odstawiam zarobione ciasto do miski z oliwą i przykrywam folią spożywczą. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 50 stopni. Tym razem ciasto rosło 1 godzinę. W trakcie przygotowuję cukinię z cebulą. Smażę najpierw cebulę na zloty kolor, a potem dodaję cukinię i lekko podsmażam. Po usmażeniu należy odcedzić soki, bo inaczej będą się wylewać z ciasta. Przychodzi teraz czas na rozkładanie produktów. Jak już ciasto wyrośnie odgazowujemy je i wykładamy na papier do pieczenia tak, żeby pasował do naszej formy do pieczenia. Ja rozwałkowuję i formuję ciasto palcami. Można również zrobić to ciasto jak pisałam tutaj, ale teraz chciałam zrobić wszystko razem. Ciasto przykrywam jeszcze raz folią spożywczą i wstawiam do piekarnika do ponownego wyrośnięcia. Po 15 minutach ciasto jest gotowe. Wyjmuję je z piekarnika i rozkładam cukinię z cebulą, na to sos pomidorowy i ser żółty. Na wierzch kawałki mozzarelli. Piekłam w temperaturze 190 stopni 35-40 minut. Po upieczeniu udekorowałam pizzę gotowanym jajkiem, szpinakiem i pomidorkami koktajlowymi.

Smacznego!

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Naturalne czy syntetyczne suplementy

Jak to jest z tymi suplementami? Czy należy iść drogą naturalną opartą na żywności składającej się z warzyw i owoców, czy z kolei można przyjmować syntetyczne suplementy? Szala przechyla się na stronę naturalnych źródeł. Ale czy faktycznie jest to możliwe? Czy faktycznie możemy sobie zapewnić rekomendowane dawki witamin i minerałów spożywając tylko warzywa i owoce?

www.lootahpremiumfoods.ae

W Stanach Zjednoczonych Agencja Rządowa ds Zdrowia przeprowadziła sondaż z którego wynika, że zarówno w krajach rozwiniętych jak i rozwijających się większość ludzi nie zaspakaja nawet 50% minimalnej rekomendowanej dawki suplementów (zob. tutaj). Czy to dlatego, że w badaniach wybrano ludzi, których dieta była oparta o małą ilość warzyw i owoców? Sami podejmijcie decyzję przeglądając moją tabelkę zamieszczoną poniżej.

www.joesmithfarms.com

Dla zilustrowania załóżmy, że tygodniowo kupujemy (i spożywamy) następujące warzywa: 1kg marchwi, 0,5kg szpinaku (mrożonego), 1kg buraków, 300g selera naciowego, 200g ogórka, 1kg kapusty (albo włoskiej albo pekińskiej), 1 brokuł, 300g kalafiora, 3 papryki, 3 sałaty rzymskie, 2 cukinie, 1kg pomidorów, 100g natki pietruszki. W przybliżeniu taką ilość kupuję na nas dwoje każdego tygodnia. Nigdy nie próbowałam zjeść sama takiej ilości warzyw, ale myślę, że można (w ostateczności można porobić soki warzywne). Wg tabeli zamieszczonej tutaj policzyłam procentową ilość naturalnych suplementów spożytych w ciągu tygodnia, a potem przeliczyłam to na dawkę dzienną. I jeśli takie zakupy robimy na rodzinę 2- 3- albo 4-osobową to dalej musimy wartości pozamieniać.


Suplementy
Ilość (%)
Ilość/dzień (%)
Witamina A
6609
944
Witamina C
2951
421 (252mg)
Witamina E
163
23
Witamina K
8290
1184
Witamina B6
429
61
Kwas foliowy
1192
170
Wapn
226
32
Magnez
352
50
Żelazo
304
43
Potas
571
81

(Za tak dużą dawkę witaminy A i K odpowiada marchew i sałata rzymska). Jak sami widzicie nawet przy takiej ilości warzyw naturalne dawki witamin i minerałów nie są ogromne. Cały czas mamy ich niedobór nawet jeśli taka ilość przypada na 1 osobę. Nic dziwnego, ze z sondaży wyszło, że większość ludzi nie jest w stanie zapewnić sobie nawet 50% rekomendowanej dawki suplementów. A to biorąc pod uwagę, że zjemy te warzywa na surowo i że kondycja naszego żołądka jest w idealnym stanie, czyli że wszystko zostanie wchłonięte. Biorąc pod uwagę, że ogromna ilość ludzi na świecie ma problemy z układem pokarmowym sytuacja z wchłanianiem wygląda dużo gorzej. Dodajmy do tego stres, który jest naturalnym stanem, jak również ilość spożywanej żywności przetworzonej, czy lekarstwa, które są przyjmowane przez większość ludzi na świecie po przekroczeniu magicznego wieku, wieku średniego, a uświadomicie sobie z jakim problemem mamy do czynienia.



www.doctoroz.com

Osobiście nie wiem jak z tego wybrnąć. Od długiego czasu zastanawiałam się nad tym kto pierwszy ustalił takie normy, gdyż w dzisiejszym świecie jest trudno zapewnić sobie takie dawki, nawet jeśli nasza dieta jest dietą wegetariańską. Nie wiem czy kiedykolwiek było to możliwe.

Do momentu, gdy nie wymyślę idealnej diety (jak na razie jedynym rozwiązaniem jakim widzę to robienie soków warzywnych) będę się suplementować syntetycznymi witaminami jedząc jednocześnie dużo warzyw.

www.zoebingleypullin.com

niedziela, 3 stycznia 2016

Pierożki z zasmażaną kapustą

Z cyklu co zrobić z resztkami i nie wiedzieć że są to resztki.


Przypuszczam, że większość z nas ma już po dziurki w nosie wyjadania potraw ze świąt. W odróżnieniu od innych ja uwielbiam święta i czas przygotowywania różnych potraw. Jedną taką potrawą, którą lubię przygotowywać to zasmażana kapusta. Tym razem była z kapusty kiszonej. Zrobiłam jej więcej, bo planowałam zrobić również paszteciki z ciasta półkruchego. Jednak w tym roku miałam mało czasu na przedświąteczne szaleństwa w kuchni, więc paszteciki powstały z resztek na sylwestra. Myślę, że do zrobienia takich pasztecików możemy również wykorzystać pasztety wegetariańskie, które z pewnością zalegają na naszych stołach po świętach. Paszteciki są idealne do alkoholu, ale również wspaniałe jako przystawka do rożnego rodzaju zup, których nigdy nie brakuje jesienią i zimą.

 

Jeśli mamy przygotowany farsz to zrobienie ich nie jest zbyt skomplikowane. Poleca się, że ciasto półkruche powinno poleżakować w lodówce przez kilka godzin, najlepiej przez noc, ale jeśli jesteśmy zabiegani i chcemy przyśpieszyć ten proces z powodzeniem możemy wykorzystać do tego zamrażalnik. Ja zawsze wałkuję świeżo zarobione ciasto na odpowiedni kształt (a nie jak uczą dopiero gdy jest zimne), a potem odstawiam do lodówki. Tym razem każdą część ciasta rozwałkowałam na osobnym papierze do pieczenia, poskładałam jedno na drugie i ostatnią warstwę przykryłam folią spożywczą. Taki pakunek wstawiłam do zamrażalnika na 2 godziny. To wszystko.



Chociaż nie wszystko możemy przechować w lodówce przez dłuższy czas, to jednak warto nauczyć się żyć z resztkami. Owszem nic nie zastąpi świeżo przygotowanego posiłku, ale jest parę potraw, które smakują równie dobrze po tygodniu jak tego samego dnia. Robiąc różnego rodzaju eksperymenty teraz wiem, co można przechować, a czego nie, czyli co najlepiej smakuje przygotowane na świeżo. Niektóre rzeczy trzymam w lodówce, a niektóre od razu mrożę. W ten właśnie sposób nauczyłam się eliminować przetworzoną żywność z mojego domu. Więc może tym razem zrobimy postanowienie noworoczne i zaczniemy usuwać przetworzoną żywność z naszego jadłospisu? Taka sugestia.


Zasmażana kapusta

1 kg kapusty kiszonej

2 cebule

1 ostra papryczka

1 ząbek czosnku

sos pomidorowy (własny)

10 suszonych śliwek

1 liść laurowy

1 łyżka przyprawy do bigosu

sól, cukier (trzcinowy) do smaku

W garnku, w którym będziemy dusić kapustę, podgrzewamy olej i wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę i ostrą papryczkę. Podsmażamy na złoty kolor, a potem wrzucamy kapustę – ja jej nie myję, ponieważ lubię, gdy jest kwaśna. Zalewamy wodą, żeby kapusta była w niej zanurzona i dodajemy śliwki. Ja każdą śliwkę kroję na 4 części. Dodajemy liść laurowy. lekko solimy i dodajemy cukru. Dusimy kapustę przez ok 30 minut. Następnie dodajemy własny sos pomidorowy (przygotowany wg przepisu zamieszczonego tutaj), przyprawę do bigosu, jeszcze raz sól i cukier. Mieszamy i sprawdzamy smak. Jeśli ktoś lubi może teraz dodać ketchupu, ale ja wolę używać cukru trzcinowego. Smak powinien być kwaśno-ostro-słodki. Na koniec dodajemy pokrojony ząbek czosnku. Dusimy kapustę przez kolejne 1,5 godziny. W trakcie mieszamy i dolewamy wodę. Tym razem dolewamy jej po trochu, żeby zawsze były płyny w garnku, ale żeby to nie była zupa. Kończymy duszenie, kiedy kapusta nie jest już twarda. 

 
Paszteciki z zasmażaną kapustą


2 1/2 szklanki białej mąki

200 g margaryny

2 żółtka

białka używamy do smarowania pasztecików

ok 2 łyżek śmietany

1 1/2 łyżeczki soli

pieprz

2 łyżeczki proszku do pieczenia

Nie jestem zwolenniczką maki pełnoziarnistej ze względu na kwas fitynowy. Do wypieków używam białej mąki wychodząc z założenia, że ponieważ nie ma w niej kwasu fitynowego (i minerałów) to minerały pochodzące z posiłku się wchłoną. Tylko gdy robię wypieki na zakwasie używam mąki pełnoziarnistej, mając nadzieję, że w zakwasie jest wystarczająca ilość enzymów, które zneutralizują kwas fitynowy.

Do miski wsypać mąkę sól, pieprz i proszek do pieczenia. Wymieszać. Na tarce starkować lodowatą margarynę prosto do miski z mąką. Ja robię tak, że po starkowaniu 1/6-1/4 margaryny odkładam tarkę i łączę margarynę z mąką. Potem powtarzam cały proces. Na koniec wymieszać calą margarynę z mąką tak, żeby były widoczne małe grudki. Teraz robimy dołek i dodajemy żółtka i 1 łyżkę śmietany. Zarabiamy. Jak ciasto jest niewystarczająco lepkie dodajemy więcej śmietany. Po zarobieniu podzieliłam ciasto na 7 części i z każdej uformowałam kulki. Każdą kulkę ciasta rozwałkowałam na papierze do pieczenia na grubość ok 3-5 mm na kształt koła - ciasto powinno być w miarę grube, bo niewiele podrośnie w trakcie pieczenia. Ja wałkuję każde ciasto przykrywając je folią spożywczą. Jest to idealny sposób na to, żeby nie używać za dużo mąki i żeby ciasto nie kleiło się. Poza tym mam mniej zmywania :). Po rozwałkowaniu wszystkich części przykryłam wierzch ostatniej folią spożywczą (zobacz wyżej) i wstawiłam do zamrażalnika na dwie godziny.



Po 2 godzinach wyjęłam ciasto i każde koło przekroiłam na 4 części. Na zewnętrzną część trójkąta nałożyłam farsz i zrobiłam 3 nacięcia idące od czubka do miejsca gdzie znajduje się farsz. Następnie przykrywamy farsz spiczastym naciętym ciastem i przyciskamy róg ciasta tak, żeby wszystko trzymało się razem. W ten sposób uformowane pierożki układam na formie wyłożonej papierem do pieczenia – znowu prosta zasada, po upieczeniu wyrzucamy papier do kosza i nie trzeba myć i szorować formy. Przed upieczeniem smarujemy pierożki rozkłóconym białkiem i wstawiamy do nagrzanego piekarnika. Pieczemy w 180 stopniach do momentu, gdy wierzch się przyrumieni, ok 20-25 minut. Z wyżej wymienionej porcji wyszło mi 28 przepysznych pierożków. Gorąco polecam!