piątek, 30 grudnia 2016

Równolegle Światy

Sandra Silberzweig: House of love and diversity

Chciałam się dzisiaj z wami podzielić moimi myślami, którymi się jeszcze nie podzieliłam z innymi. Za chwilę Nowy Rok 2017, a w takich chwilach zwykle ewaluujemy i podsumowujemy własne przeżycia i doświadczenia. Na pewno słyszeliście termin równolegle światy. Jest to ciekawy temat, ale myślę, że nikt nie opisał go w kontekście naszej rzeczywistości, czyli ziemskiej. Przypuszczam, że wielu z was również zetknęło się z pojęciem "moc myśli", która jest zdolna tworzyć indywidualną rzeczywistość. Mówi się, że wszystko co widzimy w świecie fizycznym ma swoje początki, w niewidzialnym, wewnętrznym świecie naszych myśli i przekonań. Jeśli sądzicie, że tkwi w tym stwierdzeniu ziarnko prawdy, to racjonalnym jest twierdzić, że fizyczny świat ponad 7 miliardów ludzi obecnie żyjących na Ziemi, to nic innego jak mnogość realiów, które w konsekwencji składają się na świat w którym żyjemy, lub innymi słowy, istnieje mnogość Równoległych Światów w naszej zbiorowej rzeczywistości.

Przychodząc na świat zostajemy wychowywani w przekonaniu, że świat jest postrzegalny w ten sam sposób przez wszystkich otaczających nas ludzi. Zakładając, że istnieje jeden obiektywny świat sprowadzamy nasze doświadczenia do jednostkowych przeżyć i odrzucamy różnorodność, spontaniczność i nieograniczoność. Kiedy zdamy sobie sprawę, że otacza nas mnogość różnorodnych światów, każdy reprezentowany przez każdego człowieka i że każda ta rzeczywistość jest ważna i pożądana, wówczas zrozumiemy pojęcia takie jak obfitość, ekstrawagancja, ekspansywność, nieskończoność, brzemienność, jak również liberalność. Nie zawsze myślałam w ten sposób. Myślę, że moje postrzeganie rzeczywistości zmieniło się w momencie, gdy zdałam sobie sprawę, że życie jest niezwykle piękne, wyjątkowe i jak bardzo krótkie i że wszystkie przeżycia są ważne, jak również, że warto być wdzięcznym za to, że możemy co dzień doświadczać i chłonąć otaczającą nas rzeczywistość. Od tego czasu wiele się zmieniło.

Jednym z warunków umożliwiającym istnienie mnogości światów jest, że nauczymy się je akceptować. Intuicyjnie stworzyliśmy już sobie moralne i etyczne kody postępowania. Pomagają nam one w nawigacji i nie wymagają one od nas świadomej realizacji, że złożoność życia wynika z istnienia "równoległych światów". Nie mamy potrzeby wnikania w skomplikowaną geometrię stosunków międzyludzkich, jeśli będziemy ślepo przestrzegać zasad. W ten sposób starcie równoległych światów będzie znikome i w miarę harmonijne. Takie są założenia funkcjonowania w społeczeństwie, przynajmniej z teoretycznego punktu widzenia. Jednak wiemy z własnego doświadczenia, że nawet jeśli przestrzegamy zasad postępowania, nie unikniemy rozdrażnienia, leku, niepewności, niepokoju, zamętu i wielu innych uczuć i emocji.

Kiedy zdamy sobie sprawę, że każda indywidualnie stworzona rzeczywistość opiera się na wyuczonych przekonaniach i zasadach, a każda myśl ma zawsze emocjonalne podłoże, więc nie jest oparta w 100% na faktach, to ukarze się nam skomplikowana sieć indywidualnych wszechświatów... i w niej właśnie żyjemy. Stąd też standardowe koncepcje i przekonania nie zawsze mają sens i zastosowanie. Przekonanie, że możemy zmienić innych jest jednym z większych złudzeń. Ludzie, którzy tego próbowali wiedzą, że wszystkie takie starania są bezowocne. A nawet gdyby nam się udało, co by to oznaczało? Czy nie znaczyłoby to, że pragniemy jednolitego świata? Czy faktycznie tego chcemy? Takiego doświadczenia szukamy w tym świecie?

Zwolennicy rozwoju osobistego mówią, że każdy jest kowalem własnego losu i zalecają, że możemy poprawić swój los, jeśli nauczymy się kontrolować naturę naszych nawykowych myśli. Dzięki temu będziemy w stanie przyciągnąć do naszego życia, to, co chcemy mieć i doświadczać. Podejście takie, jednakże, nie jest przydatne, gdy mamy do czynienia z relacjami międzyludzkimi, a w szczególności z dysonansem poznawczym. I żadna obiegowa świadomość nie jest w stanie nam pomóc, gdy zapomnimy, że jedynym spoiwem naszej rzeczywistości jest energia, która nazwaliśmy miłością. Miłość jest akceptująca, tolerancyjna scalająca i nieustraszona. Miłość to pożegnanie się z oczekiwaniami, nieobwinianie innych, i przede wszystkim stan, w którym czujemy się dobrze i w pełni akceptowani. Miłość jest pomostem między równoległymi światami, jak również istotą naszego własnego świata.

Dla większości z nas rodzina jest miejscem, gdzie nasz wszechświat jest akceptowany, i kochany. Nie ma znaczenia, czy różni się, lub jest zrozumiały od pozostałych światów. Jest to fenomenalne przeżycie i prawdopodobnie jedyna cenna lekcja, jaką kiedykolwiek uzyskamy od życia. Jeśli nauczymy się akceptować i staniemy się liberalni, wówczas zrozumiemy potęgę miłości. To ona sprawia, że stajemy się ekspansywni, a w świecie zaczyna panować obfitość nieskończoność, nieograniczoność, jest nadzieja, wiara i cierpliwość. Ale co najważniejsze, jeśli nauczymy się traktować siebie z miłością, wówczas poznamy co znaczy być nieustraszonym, szczodrym, i w dobrym zdrowiu. Jeśli odrzucimy miłość, zaczniemy odczuwać niepokój, stres, i w naszym życiu pojawią się różnorodne dolegliwości i schorzenia. Równoległe wszechświaty zaczną nam przeszkadzać i drażnić, i żeby dać sobie radę zrobimy wszystko, żeby ograniczyć nasze przeżycia do pojedynczej doświadczenia ...

Na blogach odnowy często czytamy, że należy odżywiać się zdrowo, unikać toksyn i regularnie ćwiczyć. I chociaż te wskazówki są ważne i cenne, to jednak najważniejszym elementem w zachowaniu zdrowia jest miłość. Dzięki niej przestajemy się bać otaczającej rzeczywistości, a strach, według mnie, szczególnie ten paraliżujący, czyli stan będący wynikiem chronicznego stresu, odbiera nam siły i energię życia. Czego nauczyła mnie dzisiejsza lekcja, czyli postrzeganie rzeczywistości w kontekście równoległych światów, to że faktycznie naszą misją w tym świecie to rozwijać i kochać własny świat, nikt tego za nas nie zrobi i zrzucanie odpowiedzialności na kogoś innego zupełnie nie ma sensu, ponieważ tylko my mamy wgląd do swego wnętrza i my znamy zasady jego funkcjonowania. Jak już uświadomimy sobie istotę własnej rzeczywistości, wówczas zrozumiemy, jak ważna jest również rzeczywistość ukochanej osoby, czy przygodnie spotkanego człowieka, czyli jak ważna jest odpowiedzialność za to, żeby i taka rzeczywistość się rozwijała. Żyjąc w takim świecie jest czymś niepowtarzalnym, ponieważ otaczamy się nieskończonością, ogromem doświadczeń i wrażeń, jak również ekspansywnością, czyli uczuciem, że wszystko jest dozwolone i osiągalne, i wszystko zależy od nas samych. Zycie jest piękne i niezwykle tajemnicze i każdego dnia nie mogę się nadziwić, że mam to szczęście jego doświadczać... Mam nadzieję, że nadchodzący Nowy Rok 2017 przyniesie nam wszystkim uczucie spełnienia i dobrobytu.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Boże Narodzenie



Wigilia zawsze zajmowała szczególne miejsce w moim sercu. Był to czas przygotowań, planów, przemyśleń i wspomnień, czas spędzony na łonie rodziny. Tak również będzie w tym roku. Moja sytuacja życiowa nie zmieniła się i wciąż wiąże się z podrożą na święta Bożego Narodzenia do Polski. Zawsze ten okres kojarzyłam z radosnym wydarzeniem i czułam z tego powodu ekscytację. Obecnie coraz częściej święta te kojarzą mi się z zadumą, refleksją, tęsknotą, oraz niemożliwością przechytrzenia czasu i zatrzymania go choć na chwilę.

Okres świat Bożego Narodzenia kojarzy się niektórym z tradycją pieczenia pierniczków. Moja bratanica piecze je każdego roku i za każdym razem rozpoczyna przygotowania do świąt wraz z nadejściem adwentu. Nie praktykowałam tego, więc nie wiem jak to jest zacząć przygotowania do tych szczególnych świąt tak wcześnie. Myślę jednak, że każdy z nas obojętnie, czy zaczyna święta od pieczenia pierniczków czy nie, myśli o nich już z rozpoczęciem grudnia. Ja w każdym razie tak, i każdego roku zastanawiam się, czy uda mi się wprowadzić jakieś nowe danie, taką niby wariację na tradycyjną potrawę. Musze się przyznać, że ciężko jest mi wymyślić coś nowego, bo tak właściwie lubię każde danie wigilijne i nie czuję aż tak przeogromnej potrzeby, żeby zmieniać jadłospis. W tym roku będzie tak samo, nie planuję wprowadzić niczego nowego i po raz kolejny skorzystam z moich tradycyjnych przepisów wigilijnych, które możecie znaleźć tutaj i tutaj.

Jest to szczególny okres. Przekonałam się o tym kiedy przeszłam na wegetarianizm. Nie było łatwo, ponieważ większość z mojego kręgu nie popiera mojej diety, więc przy stole nie ma jedności. Jednak w wigilię panuje harmonia, wszyscy jesteśmy w stanie cieszyć się tym szczególnym okresem i czuć jedność przy stole. Wspaniałe uczucie. I tak jak kiedyś wigilia kojarzyła mi się z postnym jedzeniem, tak teraz jest dla mnie ucztą. Jest to szczególny dzień, dzień świętowania, jak również radości i wdzięczności, że jeszcze raz możemy wspólnie w jedności i harmonii spędzić wspólnie czas.



Wszystkiego najlepszego z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia.

wtorek, 6 grudnia 2016

Najlepsi umierają młodo




Stres ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Gdy nasze życie zawodowe, lub osobiste, jest wypełnione dużą ilością bodźców i staje się stresujące, i gdy jest nam trudno odmówić, ponieważ takie są etykiety, albo zwyczajnie nasz system moralny wymaga od nas stawiania potrzeb emocjonalnych innych kosztem własnych, to nasz organizm nieuchronnie upomni się i powie nam, że nie jest w stanie tolerować takiej ilości stresu bez skutków ubocznych jakimi są różnorodne choroby.


Być zdrowym to coś więcej, niż odczuwać nieobecność choroby. Chociaż holistyczne podejście do zdrowia ma sens, ponieważ z naukowego punktu widzenia oddzielanie umysłu od ciała jest błędnym poglądem, to społeczny aspekt naszego życia i jego wpływ na nasze zdrowie wciąż jest ignorowany przez wielu specjalistów. Wielu naukowców zgadza się, na przykład, że ludzki mózg jest organem społecznym, ukształtowanym neurofizjologicznie i neurochemicznie na skutek działań społecznych, podjętych we wczesnym etapie naszego rozwoju, jak również wzorców społecznych ustalonych w późniejszym życiu. W jednym z artykułów naukowych stwierdzono:
"Oddziaływanie zarówno genów jak i społecznych doświadczeń dosłownie kształtuje połączenia w rozwijającym się mózgu i zależy od wzajemnych reakcji i związków rodzinnych, zwłaszcza w początkowym okresie dzieciństwa."
Tak wiec, jesteśmy psychofizjologicznymi istotami, których stan zdrowia, lub choroby, odzwierciedlają relacje ze światem, w którym żyjemy, tak samo jak relacje społeczne decydują o tym, czy jesteśmy zdrowi, czy chorzy. I choć nauka pokazuje, że jednostkowe doświadczenia emocjonalne głęboko wpływają na zdrowie, to medycyna wciąż, albo ignoruje rolę emocji w fizjologicznym funkcjonowaniu organizmu ludzkiego, albo zwyczajnie nie nadąża za osiągnięciami naukowymi.
Jednak coraz więcej lekarzy obserwuje w swoich praktykach lekarskich istnienie relacji i zależności pomiędzy wpływem emocji na rozwój choroby. Okazuje się, że ich pacjenci z przewlekłymi chorobami, to pacjenci, którzy charakteryzują się również określonymi wzorcami emocjonalnymi. Wśród nich znajdziemy represje tzw. negatywnych emocji, "zdrowych" wybuchów gniewu, wszechogarniającego poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Dodatkowo, wielu z nas zaobserwowało, że wiele osób, które określamy mianem dobrymi, i które stawiają potrzeby emocjonalne innych kosztem własnych. są również na liście osób specjalnego ryzyka rozwoju przewlekłej choroby.
Mówi się, że dobrzy ludzie umierają młodo i zawsze, gdy tak się zdarza, dziwimy się i zadajemy pytanie dlaczego.
Przyczyny emocjonalnego stresu mogą być różne. U niektórych jest on wynikiem wartości i powinności moralnych, a u innych wynika z konsumpcyjnego trybu życia, który jest jedynym znanym i uznanym modelem życia wielu ludzi, ponieważ nasza wartość zależy od naszych osiągnięć i od tego, co produkujemy, i konsumujemy. Sądzimy, że nieustannie musimy udowodniać i uzasadniać naszą wartość i istnienie. Tak więc nasze uporczywe lekceważenie i represja własnych emocji nie jest celowa, lub świadoma, jest zwyczajnie produktem ubocznym naszego konsumpcyjnego stylu życia lub wytycznych moralnych.
Za każdym razem wpadamy w pułapkę, gdy zapominamy, że stanowimy całość i za każdym razem, kiedy tłumimy emocje, albo gdy jesteśmy na ich łasce w chwilach złości, siejemy spustoszenie w naszym układzie nerwowym, hormonalnym, odpornościowym, jelitach, sercu i w innych narządach. Jest tak, ponieważ wszystko jest ze sobą połączone i jedno wypływa z drugiego. W rezultacie, w najlepszym razie, odczuwamy chwilowy stres, a to jest, gdy uczymy się szybko go usuwać relaksem, albo rozwijają się przewlekle choroby, gdy niekontrolowany stres, zwraca się przeciwko nam.
Chociaż wciąż pokutuje przekonanie, że rozwój chorób nie jest wynikiem stresu i napięcia emocjonalnego, to współczesna epidemia uzależnień, do których ostatnio dołączyła otyłość, wyraźnie pokazuje, że nasze ciało instynktownie szuka sposobów ucieczki od stresu i emocjonalnego bólu, szukając ukojenia w narkotykach, alkoholu, tytoniu, hazardzie, i ostatnio w jedzeniu.



Można się więc pokusić i powiedzieć, że problem nałogu to nic innego, jak epidemia stresu i emocjonalnego bólu, czyli że jest on powszechny i wszechobecny w naszym życiu. Sabotujemy własne życie, ponieważ czujemy, że jest niemożliwie funkcjonowanie w stresie, a lekarze nie są w stanie nam pomóc. Lekarze nie są przygotowani by postrzegając nas całościowo, a emocje są albo ignorowane, albo wyśmiewane. I co mamy robić, kiedy lekarze, którzy mają być strażnikami naszego zdrowia, są ślepi na przyczyny odpowiedzialne za stan zdrowia i chorób, a ich ideologia leczenia jest głównie oparta na środkach farmaceutycznych? Kiedy ich szkolenie medyczne nie umożliwia im leczenie chorób holi stycznie gdzie ciało, umysł, emocje i fizjologia to jedno? Kiedy czynniki społeczne są mniejszymi determinantami zdrowia, niż predyspozycje genetyczne?
Czytamy, że uzdrowienie wypływa z wnętrza i całość jest czymś więcej, niż odczuwanie braku choroby. Nauka stopniowo odchodzi od redukcjonistycznego sposobu rozwiązywania problemów i zaczyna badać procesy biologiczne z różnych punktów widzenia jednocześnie, ponieważ różne części organizmu faktycznie pracują wspólnie w celu osiągnięcia określonego celu. Medycyna zawsze podąża za nauką, więc miejmy nadzieję, że wkrótce praktyki medyczne również się zmienią i staną się popularne terapie spersonalizowane.
Już wiemy, że odżywianie i zdrowe środowisko naturalne są ważne dla naszego zdrowia. Nasze dotychczasowe działania również pokazały nam, że otoczenie wolne od toksyn i zanieczyszczeń ma kluczowe znaczenie dla środowiska, jak również są bardzo ważne dla nas. Nowe obserwacje i badania nad stresem i bólem emocjonalnym pokazują, że zdrowie jest ścisłe powiązane z jakością życia społecznego, z określonymi wzorcami społecznymi, więzią i wzajemnym wsparciem. Mamy coraz więcej dowodów, że tworzymy zintegrowaną całość, a jedność z poziomu fizjologicznego, emocjonalnego i społecznych interakcji są w stanie przynieść nam radość w życiu, poczucie spełnienia i przede wszystkim zdrowia.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Jesienne ciasteczka owsiane




Chciałam się dzisiaj z wami podzielić moim przepisem na ciasteczka owsiane. Ponieważ wciąż mamy jesień postanowiłam wykorzystać produktów jesiennych do ich zrobienia. Jest w nich dynia, i mój dżem z buraków. Są również migdały i suszona żurawina. Powód dla którego lubię te ciasteczka jest, że nie ma w nich jajek, dzięki czemu są chrupiące. Każdy z nas ma swój ulubiony przepis na ciasteczka owsiane. Takich przepisów jest bez liku. Można zrobić takie, które będą miękkie (i te są z dodatkiem jajek), albo takie jak moje.

Oryginalnie do tego przepisu dodawałam dżem truskawkowy, ponieważ uważam, że idealnie harmonizuje z płatkami owsianymi. A kombinacja dżemu truskawkowego z płatkami owsianymi to super propozycja na szybkie śniadanie. Coraz bardziej przekonuję się do wykorzystywania produktów sezonowych w codziennej kuchni. W związku z tym postanowiłam tym razem wypróbować przepis z dodatkiem innego dżemu. Miałam w domu przygotowany dżem z dyni, do którego użyłam soku z pomarańczy i migdałów. Również miałam dżem z buraków. Połączyłam dwa dżemy ze sobą przyprawiając jeszcze go sokiem z cytryny i taki użyłam do zrobienia ciasteczek.

I chociaż w przepisie tym nie ma jajek, albo śmietany do zarobienia ciasta, ten sam efekt otrzymujemy wykorzystując dżem. Myślę, że dodanie nietradycyjnego dżemu takiego jak w tym przypadku zrobionego z dyni i buraków sprawi, że możemy przygotowywać ciasteczka super zdrowe i mieć satysfakcję, że pomimo że znajduje się w nich cukier, to mimo wszystko smakołyk wciąż posiada walory zdrowotne. Ciasteczka te są super pomysłem dla każdego, dla dorosłych, nastolatków i naszych małych pociech. Serdecznie polecam!



Składniki
1 szklanka maki

1 szklanka płatków owsianych

1/2 szklanki cukru trzcinowego

1 łyżeczka proszku do pieczenia

szczypta soli

50 g żurawiny

150g masła

dżem dyniowo-buraczany

Zaczynamy od przygotowania dżemu. Przepis na dżem z buraków znajdziecie tutaj. Dżem z dyni zrobiłam używając upieczonej dyni, do której dodałam zmiksowanej pomarańczy i skórki z jednej pomarańczy. Wszystko wymieszałam i sprawdziłam smak. Jeśli smak jest zbyt mało wyrazisty należy dodać trochę więcej soku z pomarańczy/cytryny. Na koniec dodajemy drobno pokrojone migdały, które wcześniej zostały namoczone i obrane z łupinek. Tak dwa przygotowane dżemy mieszamy ze sobą. Zaczynamy od połączenia 1:1, a potem dostosowujemy smak w zależności od upodobań. Możemy dostosować smak dodając więcej jednego, albo drugiego dżemu, albo dodając soku z cytryny.

Do miski wsypujemy suche składniki, czyli mąkę, płatki owsiane, żurawinę, sól i proszek do pieczenia. Mieszamy. Następnie tarkujemy na tarce z grubymi oczkami masło i łączymy je z suchymi składnikami. Zarabiamy tak, żeby wyszła nam kruszonka. Dodajemy dżem i wyrabiamy ciasto w misce. Cały czas dodając dżem zarabiamy ciasto, tak żeby się połączyło na gładką masę. Formujemy kuleczki o średnicy ok 3 cm i wykładamy na blachę (z takiej porcji wyszło mi 16 ciastek). Następnie formujemy ciastka z kuleczek używając do tego łyżeczki. Powinniśmy moczyć łyżeczkę w miarę często, żeby nie przyklejała się do ciasta. Ja uformowałam ciasteczka w miarę grube, ponieważ rozchodzą się jeszcze w trakcie pieczenia. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok 15 minut. Oryginalnie ciasto jest lekko różowe, a po upieczeniu nabiera ładnego brązowego koloru. Smacznego!

poniedziałek, 14 listopada 2016

Wewnętrzna orkiestra – hałas komórkowy

Od jakiegoś czasu słyszymy, że medycyna przyszłości to taka, która będzie oparta o molekularny obraz choroby, dzięki któremu będzie możliwe opracowanie precyzyjnego leku. Jest to tzw. spersonalizowana medycyna. Tradycyjny paradygmat oparty na fizjologii choroby i poszukiwaniu leków w oparciu o widoczne symptomy powoli zostaje wyparty przez nowe podejście. Zaczynamy sobie zdawać sprawę, że tradycyjne leki nie są skuteczne, szczególnie jeśli nimi leczymy przewlekle choroby, albo nowotwory.

Mimo, że dzisiejszy post nie jest o spersonalizowanej medycynie, to jego temat częściowo się z tym wiąże. Chciałabym dzisiaj podzielić się z wami nową tendencją w nauce, a mianowicie badaniem zachowań komórkowych, do których wykorzystuje się nie tylko kompetencje naukowców biologii molekularnej, ale również statystyków i matematyków. Otóż ostatnią tendencją w badaniach biologicznych jest odkrycie, że nie wszystkie komórki są takie same. Oczywiście jest nam wiadome, że komórki różnią się między sobą w zależności od tego w skład jakiego narządu wchodzą. Jednak ostatnie badanie pokazują, że nawet komórki będące częścią tego samego narządu różnią się od siebie znacząco. Mówi się, że istnieje tzw. hałas komórkowy.

Wszyscy już się przyzwyczailiśmy do życia w hałasie, nie ma od niego ucieczki. Suma dźwięków generowanych przez smartfony, samochody, muzykę, rozmowę ludzką czasami jest przytłaczająca. Dlatego też jesteśmy sobie w stanie wyobrazić jak ciężko jest wykonać konkretne zadanie, gdy nie jesteśmy w stanie stłumić kakofonii docierających do nas z zewnątrz dźwięków. Jeśli jesteśmy w stanie ją wytłumić, wówczas wykonanie zadania staje się łatwiejsze. Okazuje się, że hałas życia społecznego jest niczym fraktal, czyli klucz umożliwiający nam zrozumienie życie komórkowe. Ostatnie badania pokazują, że nasze komórki również funkcjonują w zmiennym środowisko i tak jak my rożnie na niego reagują. Jedne są w stanie "wyłączyć" hałas i wykonać zadanie, a innym przychodzi to z trudnością. Z czasem powstaje populacja komórek o takiej samej informacji genetycznej, a jednak funkcjonująca odmiennie.

Hałas komórkowy to żywo rozwijająca się i nowa dyscyplina naukowa. Zajmują się nią specjaliści różnych nauk: biolodzy, matematycy, statystycy i fizycy. Jak na razie większość eksperymentów jest prowadzona na jednokomórkowych organizmach jak np. bakteriach i drożdżach, ale już teraz można wnioskować, że podobne zjawiska zachodzą w wyżej zorganizowanych organizmach, jak również i u nas. Nie dość, że komórki funkcjonują w zmieniającym się środowisku, zmienia się pożywienie, substancje toksyczne, patogeny, jak również i procesy wewnątrz komórki ulęgają fluktuacji. Nic nie jest stale i wszystko jest zależne od siebie.

Jest to nowe odkrycie, bo do niedawna uważano, że procesy w komórce zachodzą regularnie, są uporządkowane i dzięki temu przewidywalne. Obecne obserwacje (pokazujące niezwykle hałaśliwe życie wewnątrzkomórkowe) wywróciło nasze pojmowanie do góry nogami. Jest tak, ponieważ trudno jest nam wyobrazić, jak jest możliwe, żeby w takim hałasie każda komórka mogła wykonywać swoje określone funkcje. I jak przykładowo rozwój, który na pierwszy rzut oka wydaje się być niezwykle zaprogramowany i zorganizowany, ponieważ jest zależny od aktywności naszych genów, jest równocześnie procesem, który zachodzi pod wpływem wszechogarniającego hałasu komórkowego?


Niewiele się zmieni przez najbliższych parę lat. Obecne badania nad hałasem komórkowym są początkiem tego, jak nauka i dzięki temu medycyna będzie wyglądać w przyszłości. Jednak to co mnie zaintrygowało to, że już teraz możemy powiedzieć, że elementy naszego świata mają swoje odzwierciedlenie w świecie mikroskopowym i na odwrót. I jeśli jest tak, że życie komórkowe zależy od funkcjonowania innych komórek, to może faktycznie my wszyscy zależymy od siebie, a życie to jeden pulsujący organizm. Pomimo, że nauka nie dostarczy nam gotowych rozwiązań i medycyna konkretnych leków w najbliższej przyszłości, już teraz czujemy, że leczenie holistyczne będzie rozwiązaniem naszych problemów, ponieważ takie podejście jest popularne nie tylko w kręgach zwolenników medycyny alternatywnej, ale również i w tej tradycyjnej - już teraz rozwija się medycyna spersonalizowana.

Nie jestem zdania, że wyleczą nas z chorób praktyki polegające na przyjmowaniu jednego składnika leczniczego obojętnie, czy jest to tradycyjny lek, czy taki pochodzący z alternatywnego źródła. Zwyczajnie nie wierzę w Panaceum, ponieważ efektywność działania panaceum w dużej mierze zależy od hałasu komórkowego, co znaczy, że jedne komórki zareagują na lek, a inne nie. Jest to również powód dla którego są prowadzone badania statystyczne. I jak do tej pory tego typu badania pokazują nam nieskuteczność działania wszystkich leków, ponieważ dla mnie efektywność mierzona w przedziale 5-20% jest zbyt mała. Jestem zdania, że jeśli myślimy o zdrowiu, to powinniśmy myśleć o całości, nie tylko o zdrowym jedzeniu, ale również o zdrowych nawykach, takich jak ćwiczenia fizyczne i pozytywne myślenie. Jestem za leczeniem holistycznym, ale przede wszystkim za życiem w harmonii.


https://www.quantamagazine.org/20140522-inside-the-din-cells-fight-noise-with-noise/

wtorek, 8 listopada 2016

Świetny bakłażan na ostro


Bakłażan jest intrygującym warzywem. Z jednej strony jest kontrowersyjny, ponieważ należy do roślin psiankowatych, a one chłoną pestycydy jak gąbka, a z drugiej strony jest niezwykle popularny w wielu kuchniach, sugerując że instynktownie czujemy potrzebę włączenia go do naszego menu. Miałam koleżankę z Indii i jej zdaniem bakłażan był skarbnicą doświadczeń smakowych. W miarę czasu ja również nagromadziłam parę przepisów z bakłażana i pomimo, że nie jest on moim ulubionym warzywem (nim jest zdecydowanie cukinia), to często pojawia się na naszym stole.

Jeśli szukacie ciekawego przepisu na bakłażana serdecznie polecam dzisiejszy przepis. Układałam go sama i dopiero po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że jego wersja jest bardzo popularna we Włoszech, jest nią Caponata. Dlaczego właśnie ten przepis? Muszę się przyznać, że uwielbiam kontrasty smakowe. Gdy potrawa ma smak obojętny (nie powiem, że mdły), to lubię ją urozmaicić czymś ostrym. A jak przygotowuję ostre potrawy, to lubię je dosłodzić i tutaj czerpię pomysły z kuchni wietnamskiej – czyli kuchni, w której łączy się smaki ostre z kwaśnymi i słodkimi. Uważam, że takie podejście jest wprost genialne.

Ostry bakłażan idealnie pasuje do dzisiejszego makaronu, który jest podany z sosem Alfredo. Ja go uwielbiam, ale czasami mam ochotę go rozjaśnić czymś kontrastującym jak np. ostrym dodatkiem. Dlatego uważam, że dodatek ostrego bakłażana, albo Caponaty do fettuccine podanym z sosem Alfredo jest rewelacyjnym pomysłem. Jeśli macie pod ręką świeży tymianek, to serdecznie polecam użyć go do wykończenia potrawy, nic tak wspaniale nie harmonizuje z bakłażanem, czy sosem Alfredo, jak świeży tymianek.



A teraz przepis...

Składniki

1 bakłażan
30g migdałów
1 mała ostra papryczka
garść suszonej żurawiny
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
1 szklanka własnego sosu pomidorowego
świeży tymianek

fettuccine
sos Alfredo (zob. tutaj)

Zaczynamy wszystko od dokładnego umycia bakłażana. Myjemy go w wodzie z sodą oczyszczoną, żeby usunąć pestycydy. Potem płuczemy w wodzie. Kroimy bakłażana w plastry i solimy. Odstawiamy na pól godziny, żeby puściły soki, a potem płuczemy i suszymy ręcznikiem papierowym. Jeśli nie lubicie twardego bakłażana, to radzę podpiec plastry w piekarniku przez 15 minut, nie dłużej. W tej potrawie lepiej jest, gdy używamy bakłażana który nie jest miękki. Osuszonego bakłażana kroimy w kostkę i odstawiamy. Migdały kroimy na drobne kawałki. Ja zawsze moczę migdały, a potem zdejmuję skórkę, ale z powodzeniem możemy pominąć ten krok, jeśli zależy nam na czasie. Pokrojone migdały odstawiamy. W międzyczasie na oliwie z oliwek podsmażamy lekko cebulę z ostrą papryką. Smażymy, aż cebula się zeszkli, czyli ok. 5 minut. Następnie dodajemy czosnek, migdały i suszoną żurawinę i smażymy następną minutę. Teraz wkładamy bakłażana, podlewamy jeszcze oliwą z oliwek i smażymy mieszając przez ok. 10 minut. Na koniec dodajemy sos pomidorowy, wszystko mieszamy i smażymy przez ok. 5 minut. Chodzi o to, żeby smaki się ze sobą połączyły. Jeśli mamy świeży tymianek, posypujemy nim bakłażana na koniec smażenia. Bakłażan nie musi być super gorący, żeby go dodać do makaronu.

Makaron przygotowujemy standardowo. Sos Alfredo robimy wg przepisu zamieszczonego tutaj. Odcedzamy makaron i wrzucamy go do sosu Alfredo, mieszamy. Całość przekładamy na talerz, i podajemy z ostrym bakłażanem i parmezanem. Smacznego!

poniedziałek, 31 października 2016

Ile lat ma twoje ciało?




Nie jestem zwolenniczką stereotypów i mówienia, że jesteśmy zaprogramowani, żeby reagować i zachowywać się w określony sposób. Cieszę się, że taki światopogląd znajduje odzwierciedlenie w nauce (może faktycznie nie jestem szalona). Deterministyczny światopogląd do niedawna dominował i określał zależności zachodzące i rządzące naszym światem. Przykładowo genetyka, a z nią zaprogramowany proces starzenia się, tłumaczył wszystkim naszą bezsilność i bezwolność. Żyjemy, starzejemy się, chorujemy,... taki nasz los.


Pięknem nauki jest to, że opisuje nam rzeczywistość, w której żyjemy. I to właśnie dzięki niej teraz wiemy, że nasz świat i przy okazji my sami, nie jest do końca zdeterminowany. Istnieje w naszym świecie przypadkowość i element nieprzewidywalności, można o nich mówić w kontekście elementów rzeczywistości kwantowej. Za każdym razem, gdy podejmujemy decyzje ograniczamy ilość możliwych wyborów do jednego. I to jest jeden objaw rzeczywistości kwantowej. W tym kontekście jakość naszych wyborów może przechylić szalę naszej rzeczywistości, albo na rzeczywistość nieprzewidywalną, gdzie wciąż istnieje duża ilość różnorodnych możliwości, albo na rzeczywistość deterministyczną, gdzie nasze decyzje decydują o kolejnych i są od nich zależne.



Innym wyrazem tego, że jesteśmy dziećmi świata kwantowego jest to, że nasze ciało jest jak ciało Feniksa, odradza się nieustannie, dzięki czemu jest młodsze, niż nasz biologiczny wiek. Nasze komórki odnawiają się regularnie i są wymieniane, dzięki czemu mamy możliwość co jakiś czas czerpać z nieograniczonych możliwości i jakby cofnąć się do stanu wyjściowego.

Jest to możliwe, ponieważ nauka pokazała nam, że nasza informacja genetyczna nie jest zdeterminowana i że jesteśmy w stanie zmieniać dowolnie tę informację adaptując taki, a nie inny styl życia (pisałam o tym przy okazji epigenetyki). Każdy nasz wybór jest bodźcem dla naszych komórek, które w odpowiedni sposób na niego reagują. Zmiany są zapisywane i przekazywane dalej - w ten sposób nasze komórki akumulują wiedzę. Jednak ponieważ zmiany epigenetyczne nie muszą być stale, można je również wymazać. Dlatego prawdą jest, że są tacy ludzie, którym czas upływa wolniej i są w stanie przechytrzyć czas. Dlatego prawdą jest również twierdzenie, że w starym ciele młody duch, i że nasz subiektywny wiek wpływa na nasz wygląd i nasze zdrowie.



Prawdą jest, że wymieniamy regularnie nasze komórki na nowe. Komórki w naszym układzie pokarmowym żyją najwyżej 5 dni, a nasze wymęczone długą przebytą drogą czerwone krwinki, żyją do 3 miesięcy, zanim zostaną wycofane do własnego cmentarza, którym jest śledziona. Komórki skóry są wymieniane co 2 tygodnie, a komórki wątroby, organu, który jest odpowiedzialny za walkę z zagrożeniami chemicznymi, żyją coś ponad rok i też są wymieniane na nowe. Jednym słowem większość komórek w naszym ciele jest śmiertelna i nie odpowiada naszemu biologicznemu wiekowi. 

 



Odstępstwem od tej reguły są komórki mięśnia sercowego i komórki nerwowe. Prowadzone są wciąż badania mające określić ich wiek. Do tej pory udało się naukowcom pokazać, że komórki mięśnia sercowego mają zdolności odnawiania się, jednak są to rzadkie zjawiska. Podobnie się rzecz ma z komórkami nerwowymi. Chociaż istnieją w układzie nerwowym komórki macierzyste, mogące przyczyniać się do wymiany komórek nerwowych, to wciąż jest trudno oszacować, jak często takie procesy zachodzą. Wiadomo jest, że są regiony w naszym mózgu, w którym te procesy nie zachodzą (kora mózgowa) i są również takie, w których wymiana starych komórek na nowe jest bardziej powszechna (hipokamp).


I chociaż wydaje się, że nie wymieniamy komórek nerwowych, to nasz układ nerwowy posiada inną, bardzo ciekawą charakterystykę. Jest nią plastyczność. Okazuje się, że można zmieniać układ zależności pomiędzy komórkami nie wymieniając starych komórek na nowe. Zmieniamy te zależności bawiąc się naszymi myślami, albo zmieniając nasze reakcje na określone bodźce. I tak jak wymiana starych komórek na nowe w naszym ciele służy zwiększeniu naszych wyborów w trakcie podejmowania decyzji, to w układzie nerwowym możemy tego dokonać świadomie, czyli za pomocą naszych myśli i naszego podejścia do życia. Układ nerwowy jest układem nadrzędnym i to on jest odpowiedzialny za poprawne funkcjonowanie pozostałych układów, więc jeśli jesteśmy w stanie kontrolować go za pomocą naszych myśli, to również możemy wpływać na funkcjonowanie naszego ciała, pośrednio, myślami. Czyli możemy się czuć młodszymi i to jest zależne od nas.



Badania wykazują, że w średniej i późnej dorosłości odczucie bycia młodszym jest pozytywnie związane z dobrostanem psychicznym, długowiecznością, fizycznym i poznawczym funkcjonowaniem. Pozytywne odczuwanie rzeczywistości i przemijania czasu sprawia, że często opieramy się upływowi czasu i pozytywnie wpływamy na stan naszego zdrowia. Myślę, że pozytywne myślenie, to życie w świecie, gdzie istnieją możliwości i gdzie świat nie został zredukowany deterministycznie, żeby dać nam iluzję bezpieczeństwa. Nauka nam pokazuje, że nawet w kontekście fizjologii tak jest, czyli że mamy możliwości, żeby odradzać się każdego dnia od nowa i być młodsi, niż na to wskazuje nasza metryka urodzenia.

niedziela, 23 października 2016

Zaskakująca słodycz cynamonu – Idealny zamiennik cukru


Chciałabym się z wami podzielić moim nowym doświadczeniem kulinarnym. Na własnym przykładzie przekonałam się, że cynamon można stosować jako zamiennik cukru. Wszyscy wiemy, że cukier to biała śmierć i ponieważ uzależniliśmy się od niego, musimy teraz powoli się od niego odzwyczajać. Nie poruszałam do tej pory kwestii cukru i jego wpływu na nasze zdrowie, ponieważ uważam, że każdy z nas już wie, że duże ilości cukru nie wpłyną pozytywnie na nasze zdrowie. Ponieważ cukier jest wszędzie, trudno jest nam się od niego odzwyczaić i jeśli mamy okazje starajmy się używać go w małej ilości. Takie jest moje zdanie. Osobiście nie odstawiłam cukru, ponieważ lubię od czasu do czasu desery i ciasta, ale w mojej codziennej kuchni po prostu go nie ma.

Kwestia cynamonu jest szczególna. Wiąże się to z tym, że jest aromatyczny i w związku z tym jego walory są ograniczone. Nie każdy lubi jego aromat i smak. Inaczej jest z kurkumą, która sama w sobie nie posiada ani aromatu ani wyrazistego smaku. Myślę, że jest to jeden z głównych powodów dla których kurkuma cieszy się tak ogromną popularnością, a cynamon pozostaje z tylu. A przecież cynamon jest również atrakcyjną i super zdrową przyprawą!

Ostatnie badania wykazują, że spożywanie cynamonu wpływa korzystnie na nasze zdrowie. Może obniżać poziom cukru we krwi z paru powodów. Cynamon stymuluje receptory insuliny, jak również receptory, które go dezaktywują, w związku z czym pomaga nam kontrolować gospodarkę węglowodanową. Dodatkowo dodatek cynamonu do potraw bogatych w węglowodany jak np. ryż sprawia, że cukier jest uwalniany stopniowo, przez co nie prowadzi do nagłych skoków w jego poziomie we krwi. Innym ciekawym zastosowaniem cynamonu jest, że można go stosować jako środek przeciwbakteryjny i przeciwgrzybiczy. Jest to niezwykle pomocne w trawieniu, ale również w przechowywaniu potraw. Chorzy na artretyzm doświadczają ustąpienia bólu, gdy spożywają codziennie cynamon roztarty na papkę z miodem. Spożywanie cynamonu poprawia też jasność umysłu i zdolności intelektualne.

Przyznam się, że nie należę do osób, które często stosują cynamon w kuchni, jednak po moim ostatnim doświadczeniu przemyślę kwestię od nowa. Szczególnie jeśli będę przygotowywać rożnego rodzaju koktajle i szejki. To właśnie o tym chciałam dzisiaj napisać. Nie tak dawno miałam ochotę rano na coś lekkiego. Pomyślałam o szejku jogurtowym, ale miałam tylko kwaśne owoce. Miałam śliwki i gruszki – czyli owoce typowe dla wczesnej jesieni. Oczywiście połączenie ich z jogurtem, który również jest kwaśny nie jest dobrym pomysłem, jeśli nie użyjemy cukru. Nie chciałam dodawać cukru, więc postanowiłam sprawdzić teorię, że cynamon jest w stanie zastąpić cukier. Dodałam łyżeczkę cynamonu na szklankę jogurtu i nie uwierzycie, to naprawdę działa. Sama byłam zdziwiona. Właściwie to nie pamiętam, kiedy ostatnim razem byłam tak zaskoczona efektem łączenia produktów w kuchni (chyba to było przy okazji robienia dżemu z marchewki i buraków). Szejk posiadał zaskakującą słodycz! Wydaje mi się, że aromat zawarty w cynamonie zwyczajnie uwypukla słodycz pokarmu i na tym polega jego tajemnica. Gorąco polecam! 

 

Owocowy szejk jogurtowy z cynamonem

2 śliwki
1 gruszka
1 szklanka naturalnego jogurtu
1 łyżeczka cynamonu (lub więcej)

Myjemy owoce w wodzie z sodą oczyszczoną, żeby pozbyć się pestycydów. Kroimy owoce, wrzucamy do blendera, dodajemy jogurt i cynamon i miksujemy. Uważam, że cynamon idealnie pasuje do kwaśnych owoców, gdyż mniej mają naturalnej słodyczy, a owoce alkaliczne zawsze możemy połączyć z bananem i dzięki temu zapomnieć o cukrze. Jednak, ze względu na walory antybakteryjne, antygrzybiczne i antypasożytnicze warto go stosować w przygotowywaniu każdego rodzaju szejku. Nie jest idealnym łączenie owoców z jogurtem, więc żeby temu zaradzić warto dodawać za każdym razem coś tak prostego jak cynamon. Smacznego!


http://www.whfoods.com/genpage.php?dbid=68&tname=foodspice

poniedziałek, 17 października 2016

Dynamiczny Duet




Dynamiczny duet to efekt synergii, kiedy wspólne działanie jest większe od działania części składowych. To tak jakby 1+1=3. Inspiracją do napisania tego postu była informacja o pro-zdrowotnym działaniu czekolady i jabłka. Zaskoczyło mnie to, ponieważ uważam, że nie łączy się owoców z innymi produktami. Tego typu połączenia prowadzą do wewnątrz-jelitowej fermentacji, więc dlaczego takie połączenie miałoby działać jak dynamiczny tandem? 
 
Co ciekawe, badania naukowe potwierdzają dobroczynny wpływ czekolady i jabłka na nasz organizm... Chcąc rozwiązać powstały dysonans poznawczy próbowałam odszukać te publikacje, oczywiście bez skutku. Takich publikacji nie ma, jednak na wszystkich stronach promujących zdrowe jedzenie znajdziemy właśnie ten duet. Jest on ostatnim krzykiem mody zdrowego odżywiania. 
 
We współczesnej epoce informacyjnej, jesteśmy zalewani potokiem ciekawostek ze wszystkich stron, a to nie znaczy, że każda z nich jest prawdziwa. Internet jest wspaniałym wynalazkiem, ponieważ każdy z nas jest w stanie generować własne dane. Można powoływać się na nieistniejące badania, żeby uwierzytelnić własną wypowiedź, tak jak w przypadku omawianego tandemu. W ten sposób każdy z nas jest w stanie tworzyć nowe teorie i koncepcje. Liczymy na to, że inni nie mają czasu i chęci, aby zgłębić temat. Sztuką jest z natłoku informacji wyciągnąć te najbardziej istotne. Zawsze powinniśmy pamiętać, że to co napisane nie koniecznie jest prawdziwe, szczególnie jeśli polegamy na informacjach ściągniętych z internetu. Przykładowo dynamiczne tandemy, takie jak płatki owsiane i masło orzechowe, albo jajko na twardo i banan nigdy nie wpłyną pozytywnie na stan naszego zdrowia, a jednak używa się ich jako przykładów posiadających wręcz magiczną moc.




Czy to znaczy, że efekt synergii nie istnieje? Oczywiście że tak, jednak żeby oddzielić ziarna od plew musimy poznać zasady powstawania harmonijnych powiązań. Przykładowo poniżej wymienione duety są przykładem synergii: 
 
awokado i pomidor
brązowy ryż/kasze i cebula/czosnek
rośliny strączkowe i marchewka
kurkuma/curry i pieprz
ocet i pieczywo
orzechy i piwo
brokuły i rzodkiewki
grzyby i śmietana plus cebula
pomidory i oliwa
ciecierzyca i buraki

Wyżej wymienione połączenia mają dobroczynny wpływ na nasze zdrowie, ponieważ większość minerałów i witamin współdziała ze sobą, jak również ich wchłanianie jest uzależnione od obecności innych mikroelementów.
 
Przykładowo inulina występująca w cebuli i czosnku wpływa korzystnie na nasza florę jelitową, a to z kolei pomaga w trawieniu roślin strączkowych, ryżu i rożnego rodzaju kasz (temat jest bardziej skomplikowany, zob. tutaj).
 
Beta karoten zawarty w gotowanej marchewce z kolei poprawia wchłanialność żelaza i cynku pochodzących z roślin strączkowych. 
 
Witamina D zawarta w grzybach lepiej będzie wchłaniana, jeśli znajdzie się w obecności pokarmów zawierających wapń, stąd też tradycyjne połączenie grzybowych potraw ze śmietaną jest przykładem, dlaczego czasami intuicyjnie łączymy produkty w ten, a nie inny sposób.
 
Pamiętajmy również, że produkty bogate w wapń są jednocześnie bogate w sód, w związku z czym może dojść do zaburzenia gospodarki potasowej. Dlatego ważne jest włączać świeże warzywa do takich posiłków – warzywa, które są bogate w potas zrównoważą ewentualne zaburzenia będące wynikiem spożytego nadmiaru sodu.



Z teoretycznego punktu widzenia należy pamiętać, że witaminy z grupy B są lepiej wchłaniane w obecności pokarmów bogatych również w te same witamin (najczęściej można je spotkać w roślinach strączkowych, pestkach, orzechach i nabiale). Warto też łączyć takie produkty z produktami zawierającymi witaminę C, szczególnie jeśli chcemy zwiększyć poziom witaminy B2 albo B12. Kwas foliowy ważny jest w gospodarce witaminy B1, B5, B6 and B12, a magnez ważny jest dla witaminy B6. Witaminę B3 możemy sami produkować z tryptofanu, ale do tego potrzebna jest nam witamina B6 (a co za tym idzie kwas foliowy witamina C, witamina B12 i magnez). 
 
Wszyscy wiemy, że żelazo lepiej się wchłania w obecności witaminy C, a absorpcja witaminy C z kolei zależy od obecności witaminy E i flawonoidów (zawartych w każdych owocach i warzywach, jak również jest jego trochę w gorzkiej czekoladzie). Na produkcję witaminy A ma wpływ obecność witaminy D i witaminy K, a poziom selenu zależy od jodu, witaminy C i E.

Być może wyżej opisane zależności pomiędzy minerałami i witaminami, a tym samym pomiędzy żywnością mogą wydawać się na pierwszy rzut oka zbyt skomplikowane, pamiętajmy jednak, że większość dynamicznych połączeń już stosujemy i wypracowaliśmy je sobie intuicyjnie. Hummus robiony z produktów bogatych w żelazo również zawiera witaminę C w postaci soku z cytryny i natki pietruszki. Wszystkie potrawy grochowo-fasolowe wykorzystują cebulę i czosnek, do niektórych jak np. do chili dodaje się sok z pomarańczy. Takie potrawy są również doskonałym źródłem witamin z grupy B, więc automatycznie znajduje się w nich witamina C jak i magnez, czyli przyswajalność żelaza i witamin jest zapewniona w naturalny sposób. Rośliny i warzywa, które są bogate w witaminę C również zawierają witaminę E i flawonoidy. Tradycyjne połączenie awokado z pomidorami zapewnia efektywne wchłanianie karotenów i przekształcanie prowitaminy A we właściwą formę, jednak ten sam efekt możemy osiągnąć, gdy połączymy pomidory z jakimkolwiek tłuszczem. Pisałam już o grzybach i śmietance, z kolei połączenie kurkumy z pieprzem jest również tradycją, gdyż przyprawy tej używa się w krajach gdzie dominują ostre potrawy. Z kolei pieprz współgra ze wszystkimi produktami, ponieważ jego obecność pobudza nasz żołądek do wydzielania soków żołądkowych, więc jeśli lubimy pieprzne potrawy powinniśmy mieć mniejsze problemy z trawieniem, niż osoby które unikają go w codziennej kuchni. Warto więc wiedzieć jakie produkty współdziałają ze sobą, ale również co chciałam dzisiaj wam pokazać jest to, że nie ma powodów do stresu i obaw, ponieważ większość dynamicznych duetów powstaje intuicyjnie i stosujemy je prawdopodobnie na co dzień.




http://visual.ly/food-synergy