wtorek, 28 marca 2017

Zielony lunch z bobu, groszku i karczochów



 

Od jakiegoś czasu chodzi za mną zielony kolor. Moje posiłki zmieniły kolor, dużo w nich białego i zielonego. Myślę że to wina wiosny. A dzisiaj chcę się z wami podzielić przepisem który powstał na skutek mojej obecnej obsesji z zielonym kolorem. Jest to danie wegetariańskie z zielonymi roślinami strączkowymi. Rewelacyjne w tym przepisie jest to że używamy mrożonego bobu, groszku i fasolki szparagowej. Tak więc wykonanie jest wprost błyskawiczne i zajmie ok 15 minut.
 
Składniki

 


· 1/2 kubka bobu
· 1/2 kubka groszku
· 1/2 kubka fasolki
· 7 karczochów
· Sok z ½ pomarańczy
· 1/2 cukinii
· 1 ząbek czosnku
· Oliwa z oliwek
· Sól, pieprz

 

 

 

 
Wartości odżywcze

 

 
Witamina E            32%
Witamina A            53%
Witamina B1          34%
Witamina B2          32%
Witamina B3          20%
Witamina B5          10%
Witamina B6          27%
Witamina B12          0%
Kwas foliowy          92%
Witamina C          100%
Ca                         12%
Mg                        
32%
Fe                         23%
Zn                         15%
P                           31%
Błonnik                  75%
Białk                      
31%
Tłuszcze                 60%
 

 

 

       Wykonanie

 


  • Ugotuj bób i fasolkę w gotującej się wodzie przez 10 minut
  • Na 2 minuty przed końcem dodaj mrożony groszek i gotuj do końca
  • Odcedzić i odstawić
  • Starkować cukinię
  • Na patelni podsmażyć czosnek przez 1 minutę, następnie dodać cukinię i smażyć nastepną minutę.
  • Dodać pokrojone karczochy i sok z pomarańczy, wymieszać.
  • Podawać z chlebem albo grzankami. Ja zrobiłam grzanki z masłem czosnkowo-bazyliowym i posypałam serem.
  • Smacznego!

 

wtorek, 21 marca 2017

Przemyślenia na temat zdrowej diety



Ciekawa jestem co myślicie na temat zdrowej diety. Moje doświadczenie z nią pochodzi od czasu, gdy przeszłam na dietę wegetariańską. Było to już paręnaście lat temu. Na sześc miesięcy odrzuciłam całkowicie cukier i słodycze, ze względu na ograniczenia łączenia produktów i przyznam się, że wtedy poznałam co znaczy czuć się zdrową. To wtedy zauważyłam, że toksyny powstają, bo źle łączymy ze sobą produkty. Ponieważ ostatnio dużo się mówi na temat utrzymania zdrowia, i między innymi o toksynach, równowadze kwasowo-zasadowej, pasożytach i innych pomyślałam, że podzielę się z wami moim doświadczeniem i przemyśleniami na temat zdrowej diety.

Chociaż jestem wegetarianką i uwielbiam warzywa, to jednak uważam, że można się zdrowo odżywiać jedząc mięso. I jedyną dietą, która ma jakikolwiek sens, to dieta rozdzielna (a o niej pisałam tutaj). Jest to dieta, która odpowiada naszej fizjologii i która jeśli właściwie praktykowana nie będzie generować toksyn, utrzyma nasze ciało w środowisku alkalicznym, jak również dostarczy nam wszystkie ilości witamin i minerałów.

Dzisiejsze przemyślenia są właśnie o tym. Czyli jak przekonać się samemu, czy dieta którą obraliśmy jest dla naszego zdrowia optymalna. Napisze również parę słów o rewolucji jaką rozpoczęli wegetarianie. To dzięki nim możemy teraz komponować posiłki z dodatkiem warzyw tak, żeby były nie tylko wartościowe odżywczo, ale również wyglądające apetycznie i super smakujące. Myślę, że zabrakło nam wymówek, żeby nie włączać warzyw do posiłku. 17 lat temu jak przechodziłam na wegetarianizm nie było tyle przepisów, gotowych produktów, a w restauracjach jedynym daniem wegetariańskim w menu była sałatka. Owszem wegetarianie wciąż postrzegani są jak wybryk natury, jednak uwierzcie mi, zrobili oni niesamowitą rzecz. Jeśli wpiszesz w wyszukiwarce hasło przepisy wegetariańskie otrzymasz z powrotem mnóstwo pomysłów. Możesz wybierać w przepisach w zależności od upodobań, albo od określonego składnika.


Zacznę od czegoś o czym niewiele się mówi, ponieważ jest krępującym tematem, a mianowicie o teście w toalecie. Pisałam już o tym przy okazji diety rozdzielnej. Jest to jedyny test, jaki możemy zrobić by sprawdzić, czy nasza dieta jest zdrowa i czy generuje toksyny.

Nie musimy usuwać toksyn, jedyne co powinnyśmy robić, to dobierać składniki w taki sposób, żeby następnego dnia test w toalecie wyszedł pozytywnie, czyli bez zapachu.

Gdy jest negatywny to znaczy, że składniki odżywcze jakie spożyliśmy poprzedniego dnia nie były dobrane optymalnie. Wszyscy którzy stosują zasady właściwego łączenia produktów mają szanse na zaprzestanie produkcji toksyn natychmiastowo. Test w toalecie również nauczył mnie tego, że nie musimy usuwać toksyn, a to stało się ostatnio bardzo modne, czyli "zastosuj tą, albo inna recepturę, a usuniesz wszystkie toksyny z własnego ciała". Uwierzcie, możemy tak jeść, że nie będziemy musieli usuwać toksyn, wszystko to co zjemy będzie właściwie strawione i nie będzie miało zapachu. Nawet takie produkty jak fasola, groch brukselka i inne nie wpłyną na nasz test. Podstawą jednak jest spożywać prawdziwą żywność i wyrzucić tą przetworzoną, oraz ograniczyć w znaczny sposób spożycie cukru. Jeśli nie wierzycie, to spróbujcie stworzyć sobie menu na weekend, który będzie opierał się na diecie rozdzielnej, a wskazówki jak to zrobić znajdziecie tutaj. Poczekajcie dwa dni, a najlepiej tydzień i sprawdźcie, czy jest różnica. Jak wam się uda zacznijcie eksperymentować, dodawajcie albo odejmujcie z takiej diety określone składniki i sprawdzajcie. W ten sposób każdy z nas jest w stanie ułożyć własną dietę, która będzie zarówno indywidualna jak i zdrowa.

Ile warzyw powinniśmy jeść. Coraz więcej ludzi przechodzi na wegetarianizm. A osoby, które się wzbraniają mają zwyczaj mówić, że dieta wegetariańska nie dla nich, ponieważ ciągle byliby głodni. W tym coś jest. Jak przechodziłam na wegetarianizm, to ciągle byłam głodna.  

Z perspektywy czasu myślę, że tak jest, ponieważ ilość warzyw jakie spożywamy na tradycyjnej diecie jest dla nas niewystarczająca. 

Ilość warzyw spożywana przez wegetarian pokazuje nam ile faktycznie powinniśmy ich spożywać na co dzień. I to nie dlatego, że wegetarianie muszą tyle jeść, ponieważ nie spożywają mięsa. Wegetarianie regularnie spożywają produkty bogate w białko, które zastępuje mięso, jednak wciąż spożywają dużo więcej warzyw i owoców, niż ludzie na tradycyjnej diecie. Jeśli zaczniecie stosować dietę rozdzielną, to zauważycie, że zwiększy się ilość warzyw i owoców w waszej diecie. Stanie się tak, ponieważ w diecie rozdzielnej należy jeść mięso tylko z warzywami i jeśli wasz główny posiłek jest złożony z mięsa, to żeby się najeść będziecie musieli zjeść dużą porcję sałatki. I to jest właściwe! Nie pisałam jeszcze o tym i napiszę następnym razem, ale spożywanie dużej ilości warzyw z mięsem jest wręcz wymogiem, jeśli chcemy utrzymać nasze ciało w równowadze kwasowo-zasadowej. Dzięki warzywom nie uszczuplamy zasobów dwuwęglanu i tylko ich brak powoduje, że z czasem tradycyjna dieta prowadzi do poważnych ubytków i chorób. To dlatego po jakimś czasie okazuje się, że sięgamy po wodę z sodą oczyszczoną, żeby uzupełnić braki. Jednak pomimo, że takie praktyki działają, dla mnie jest niezrozumiale, dlaczego ludzie na tradycyjnej diecie wolą taki styl życia, zamiast naturalnego, czyli opartego na włączaniu warzyw do posiłku. Efekt na pierwszy rzut oka jest taki sam, jednak dieta oparta na warzywach sprawi, że naturalnie staniemy się zdrowi.

Słodycze. Ciekawa rzecz. Jak już zaczniesz odżywiać się zdrowo, to zauważysz, że słodycze nie posiadają już kuszącej mocy. Wręcz przeciwnie, po zjedzeniu słodyczy poczujesz niesmak i odłożysz je. A jak ci się zdarzy, że będziesz "zmuszony" do jedzenia większej ilości słodyczy jak np. w święta, kiedy odwiedzasz rodzinę, znajomych i przyjaciół, wówczas fizycznie poczujesz się chory. Zapewniam, że tak się stanie. To, że cukier jest trucizną czytamy w wielu opracowaniach na temat zdrowia, i będziemy to w stanie poczuć na własnej skórze, jak już przyzwyczaimy się do smaku warzyw, i owoców. Można by zadać pytanie, po co odżywiać się w ten sposób, że potem czujemy się chorzy, gdy zjemy kawałek ciasta? Otóż po jednym kawałku nic się nie stanie, jednak poczujemy kilka porcji ciasta, lub innych słodyczy. I to kolejny dowód na to, że cukier w dużych ilościach nie jest dla nas zdrowy. Możemy go jeść, ale w małych ilościach, a gdy zaczniemy na nim polegać, to się "uzależnimy", a nasze ciało jest tak wspaniałe że "pójdzie nam na rękę", dostosuje się do zmian, zmieni procesy wewnątrzkomórkowe, tylko po to, żeby óc wykorzystać dostarczone mu źródła energii. I jeśli nie czujemy się chorzy po zjedzeniu paru kawałkach ciasta, to znaczy, że nasze ciało już przystosowało się do nienormalnego stanu, nie informuje nas o tym, zaakceptowało zmianę. W takiej sytuacji test w toalecie jest negatywny, więc wracamy do punktu wyjścia.

    Z własnego doświadczenia wiem, że można jeść wszystko, co jest nam dostępne na pólkach sklepowych. Owszem, ja zawsze myję owoce i warzywa w wodzie z octem, potem w wodzie z sodą oczyszczoną i na koniec w zwykłej wodzie, żeby pozbyć się pestycydów i drobnoustrojów. W ten sposób pomagam własnemu ciału, żeby nie włączało dodatkowych rezerw na usuwanie toksyn. Fermentuję wszystkie rośliny strączkowe, kasze, ryż, żeby zneutralizować kwas fitynowy. I jak już wcześniej napisałam polegam na prawdziwej żywności, ponieważ musiałam się nauczyć przygotowywać dania wegetariańskie sama, bo wtedy kiedy przechodziłam na wegetarianizm gotowych produktów nie było. Weszło mi to teraz w krew, więc naturalnie pozbyłam się przetworzonej żywności w kuchni. Obojętnie co robicie, starajcie się właściwie łączyć ze sobą produkty. Eksperymentujcie. Test w toalecie wam pomoże i może znajdziecie własną niepowtarzalną receptę na zdrowie – dzięki temu przekonacie się na własnej skórze, że zdrowie to styl życia.

    poniedziałek, 13 marca 2017

    Makowe racuchy na śniadanie



    Nazwalam je racuchami na śniadanie, chociaż nie jestem zwolenniczką śniadania na słodko. Z jakiegoś powodu racuchy kojarzą się mi ze śniadaniem, a jem je po południu, albo wczesnym wieczorem. Śniadanie u mnie zawsze jest "wytrawne", a wieczorami mam ochotę na coś słodkiego. Ciekawe jak wy podchodzicie do śniadań. Czy zdarza się wam czasami mieć śniadanie na słodko?

    W każdym razie dzisiejsze racuchy to wspaniały pomysł na przemycanie dodatkowych minerałów do posiłku. Dodanie łyżki maku, który jest bogaty w minerały, w sposób niezauważalny podnosi walory odżywcze naszego posiłku. Możemy go również dodać, gdy robimy naleśniki. Dzisiejszy przepis, to przepis na cytrynowe racuchy, ale możemy go zmienić i zrobić racuchy waniliowe, albo zastąpić cytrynę pomarańczą, uważam że takie również będą wspaniale. Nie dość, że racuchy są wyśmienite w smaku, to również są delikatne jak puch. Podane z cukrem pudrem naprawdę przypominają obłok, który rozpuszcza się w naszych ustach przy każdym kęsie. Serdecznie polecam.

    Składniki

    1 1/2 szklanki twarogu

    5 jaj

    1/4 szklanki mąki

    1/4 szklanki mąki pełnoziarnistej

    1/2 szklanki cukru

    skórka z 1 cytryny

    1 łyżka maku

    zapach cytrynowy

    szczypta soli

    Wykonanie

    Za każdym razem gdy używam skórki z cytryny, albo pomarańczy, myję je w wodzie z octem, potem wodzie z sodą oczyszczoną i na koniec w zwykłej wodzie. Chcę się zwyczajnie upewnić, że skórka będzie w miarę czysta. Do miski wrzucamy twaróg, cukier i żółtka. Białka ubijamy na puszystą pianę i odstawiamy. Mikserem mieszamy twaróg z cukrem, skórką cytrynową i żółtkami. Następnie dodajemy dwie mąki, mak, zapach cytrynowy i mieszamy. Na koniec delikatnie wymieszać masę z białkami ubitymi na sztywno. Smażymy od razu. Ja robiłam racuszki z 2-3 łyżek masy. Smażą się błyskawicznie, więc należy pilnować, żeby nie przypalić. Z takiej ilości wyszło ok. 25 racuszków. Ponieważ nie miałam pod ręką świeżo ugotowanych malin, które według mnie w sposób perfekcyjny pasowałyby do moich racuchów, zjadłam je zwyczajnie z cukrem pudrem. Jeśli macie taki dżem pod ręką, to gorąco polecam.
    Smacznego!

    poniedziałek, 6 marca 2017

    Pizza z podpłomyków



    Podpłomyki są popularne w każdym kraju, jednak przygotowuje się je inaczej w zależności od określonej tradycji. W Polsce robimy go z mlekiem, a we Włoszech robią go z oliwą. Wspólną zasadą jest zrobienie ciasta bez użycia drożdży. Mój przepis nie jest moim, ale zaczerpniętym od koleżanki z Indii. Tam tradycja robienia podpłomyków jest ogromna i każdego dnia przygotowuje się je do obiadu. Czasami jest to chlebek naan (nam znany jako pita), ale na przygotowanie go potrzeba więcej czasu.

    Otóż dzisiejszy przepis na podpłomyki opiera się na mące i jogurcie, najlepiej naturalnym. Myślę, że w Indiach podpłomyki robi się na jogurcie, ponieważ gości on na każdym stole każdego dnia. Moja koleżanka mieszkająca w Kanadzie robiła go w domu codziennie i używała swoich niezawodnych kultur bakteryjnych. Zasada robienia podpłomyków polega na zagnieceniu ciasta z dwóch składników, tak żeby było w miarę elastyczne, ale nie takie jak na faworki, twarde. Musi się lekko lepić, ponieważ będziemy je potem wałkować, podsypując mąką. Poza tym dodanie zbyt dużej ilości mąki sprawi, że chlebek stanie się twardy, a tego właśnie chcemy uniknąć.

    Taki chlebek super pasuje do różnego rodzaju smarowideł i hummusu, można go użyć jako dodatek do zupy, albo innych przekąsek. Sprawia mi niezwykłą przyjemność rwanie chleba i jedzenia go kęsami, pewnie dlatego jestem ogromną zwolenniczką podpłomyków, jak również pity i chlebka naan. Dzisiaj z kolei podaję przepis na szybką pizzę, szczególnie dla tych którzy uwielbiają tego rodzaju danie. Sam chlebek robi się bardzo szybko, a wykończenie go również jest szybkim procesem. Gorąco polecam!



    Składniki

    Ciasto

    1 szklanka mąki
    1/2-2/3 szklanki jogurtu
    sól

    Nadzienie

    1 opakowanie serka feta
    1 średnia cukinia
    6 suszonych pomidorów
    oliwa z oliwek
    żółty ser

    Wykonanie

    Ciasto: Zarabiamy elastyczne ciasto z mąki i jogurtu. Powinno być lekko lepiące się. Podsypując mąką rozwałkowujemy ciasto na placek i odkładamy przykrywając papierem do pieczenia, albo szmatką. Z takiej ilości wyjdzie 5 podpłomyków. Wycinamy z papieru do pieczenia krążek, który odpowiada naszej patelni. Najlepiej jest mieć dwa takie krążki. Papier się przypala w trakcie smażenia, więc warto go wymienić po dwóch plackach. Ja smażę bez oleju, kładę podpłomyki bezpośrednio na papierze i czekam, aż się lekko przyrumieni. Odwracam i teraz czekam, aż pojawią się bąble. Osobiście nie nakłuwam ciasta, ponieważ lubię bąble w moich podpłomykach. Po usmażeniu odkładamy podpłomyki na talerz i powtarzamy proces z pozostałymi.
    Nadzienie: Osobiście moczę suszone pomidory przed spożyciem, ale jeśli jesteście zwolennikami wersji bez moczenia omińcie ten etap. Umytą cukinię starkować na grubych oczkach i połączyć z serkiem feta. Popierzyć do smaku.
    Pizza: Podpłomyki ułożyć na blaszce do pieczenia wyłożoną papierem do pieczenia. Posmarować wierzch oliwą z oliwek, albo zalewą z suszonych pomidorów. Nałożyć farsz z fety i cukinii. Rozprowadzić równomiernie po podpłomykach. Tego nadzienia wystarczy dokładnie na 5 podpłomyków. Na wierzch ułożyć pokrojone pomidory i posypać żółtym serem. Piec w nagrzanym piekarniku w 220 stopniach przez ok 5-8 minut, aż ser ładnie się stopi. Podawać z ulubioną sałatką.