niedziela, 28 lutego 2016

Wspaniały domowy twarożek

Dzisiaj przygotowałam dla wszystkich wspaniały sposób na to, jak w warunkach domowych przygotować naturalny twarożek z jogurtu. Taki twarożek można również zrobić z kefiru, który zawiera bogatszą florę bakteryjną, ale również będzie bardziej zdecydowany w smaku. Twarożek z jogurtu jest bardzo łagodny i osobiście uważam, że jest wyśmienity. W odróżnieniu od sklepowego twarożku śmietankowego, którego konsystencję najbardziej przypomina, twarożek jogurtowy jest zdrowy, bo zawiera przyjazną nam florę bakteryjną. Jak już wcześniej pisałam wegetarianie są zagrożeni niedoborami witaminy B12, a dzisiejsza propozycja to rozwiązanie na te braki. Regularne spożywanie twarożku jogurtowego pozwoli nam na uzupełnianie tych braków w sposób naturalny. Zaletą dzisiejszego przepisu jest również fakt, że możemy zrobić jogurt, albo kefir w warunkach domowych. Jest mnóstwo instrukcji dostępnych w internecie, więc niekoniecznie musimy polegać na jogurcie kupionym w sklepie.
 
 


Sposób wykonania jest bardzo prosty. Osobiście robię taki twarożek z jogurtu greckiego, bo jest gesty, ale można go zrobić z każdego naturalnego jogurtu zawierającego żywe bakterie probiotyczne. Taka sama procedura dotyczy robienia twarożku z kefiru. Do przygotowania serka z jogurtu potrzebujemy gazę, durszlak i trochę cierpliwości. Cały proces zajmuje ok 2-3 dni. Przed wykonaniem serka doprawiam jogurt używając wybranych przypraw. W moim przypadku była to słodka papryka, sól, pieprz i oregano. Zaletą przygotowywania produktów sposobami domowymi jest to, że możemy je tworzyć w zależności od potrzeb, albo upodobań. Przykładowo, do takiego serka możemy również dodać kurkumy, dzięki czemu jeszcze bardziej wzbogacimy go walorami dietetycznymi i zabarwimy w naturalny sposób. Dodawanie kurkumy do takiego serka to rewelacyjny sposób na wykorzystanie tej niezwyklej przyprawy na co dzień. Próbowałam również przyprawiać serek po odciśnięciu serwatki, ale ponieważ jest on już bardziej zwarty dobre wymieszanie przypraw nastręcza problemów, więc nie polecam. W związku z tym proponuję przyprawiać nasz serek przed odciśnięciem. Mam nadzieję, że dostarczyłam wam nowej inspiracji na to co robić, żeby w konsekwentny sposób usuwać konserwanty z naszej diety, kreować ciekawe dania w kuchni i wprowadzać zdrowe nawyki do codziennej diety.
 

 


Składniki:


500 ml jogurtu greckiego (albo innego naturalnego jogurtu lub kefiru)
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 plaska łyżeczka soli himalajskiej
1 łyżeczka pieprzu
1 łyżka oregano


Jogurt przyprawiamy i dobrze mieszamy. Na sitko rozkładamy gazę i na nią wykładamy przyprawiony jogurt. Zawijamy gazę i przyciskamy ciężarem. Może to być puszka, albo słoik - jak ja to zrobiłam. Sitko kładziemy na miskę, żeby zbierać odciśniętą serwatkę. Wszystko wstawiamy do lodówki na 2-3 dni. Im dłużej, tym serek będzie bardziej zwarty. Po wyjęciu z gazy formujemy serek na pożądany kształt (można w tym momencie dodać pokrojone suszone pomidory). Ja robię z niego walec i owijam go papierem do pieczenia i ponownie wstawiam do lodówki na parę godzin. Po rozwinięciu z papieru mamy serek, który można kroić nożem. Taki serek smakuje mi bardzo z rzodkiewką. Spróbujcie i zobaczycie dlaczego. Jeśli chodzi o serwatkę to można jej użyć do rozpoczęcia fermentacji jak np. do kiszenia warzyw, albo użyć tej serwatki do fermentacji roślin strączkowych, ryżu, kasz itp., żeby pozbyć się kwasu fitynowego.
 
Smacznego!
 
 

niedziela, 21 lutego 2016

Poradnik zdrowego odżywiania

Myślę, że wielu z nas rozmyśla co robić, żeby być zdrowym. Ja w każdym razie tak. Nurtował mnie od jakiegoś czasu problem dotyczący witamin i minerałów, a właściwie, czy jest możliwe odżywiać się zdrowo i w sposób naturalny, czyli odżywiać się tak, że każdego dnia dostarczam sobie rekomendowanej dawki minerałów i witamin. Postanowiłam więc, że przeprowadzę teoretyczny eksperyment, w którym ocenię ile i co należy jeść, żeby w sposób naturalny dostarczyć sobie wszystkich minerałów i witamin, czyli ile musimy kupić warzyw i owoców, żeby dostarczać sobie rekomendowane dawki i w związku z tym zapewnić sobie dobre samopoczucie. Moim założeniem było, że chorujemy, bo mamy niedobory witamin i minerałów. Dzisiaj chciałam się z wami podzielić moimi rezultatami.
 
 
Z moich wyliczeń wynika, że tygodniowo powinniśmy konsumować ogromne ilości warzyw (i owoców). Przykładowo na jedną osobę tygodniowo przypadają następujące ilości (11 kg warzyw i owoców; 3 kg węglowodanów; 2 kg białka):
 
1 kg buraków, 1,2 kg marchwi, 600 g selera, 300 g pietruszki, 3-4 papryki, 1 kalafior, 1 brokuł, 2 sałaty rzymskie, 1 pęczek rzodkiewki, 300 g szpinaku, 1 ogórek, 1 cukinia, 1 kg ziemniaków, czosnek, cebula, natka pietruszki, ogórki kiszone albo inne warzywa kiszone
4 jabłka, 3 banany, 6 pomidorów, 500 g winogron, 3 kiwi, 1-2 cytryny, 1-2 awokado
500 g ryżu, 1 kg chleba, 100-150 g kaszy jaglanej
250 g fasoli, 150 g ciecierzycy
500 g sera żółtego, 100 g parmezanu (albo podobnego sera), 500 g jogurtu greckiego, 4 jajka, [100-200 g sardynek]
100 g orzechów włoskich, 120 g pestek słonecznika, 300 g gorzkiej czekolady
2 puszki pomidorów, 1 przecier pomidorowy
Dodatki: oliwa z oliwek, olej słonecznikowy, ostra papryka, imbir, kurkuma, tahini
 
Wyżej wymienione produkty spożywcze przekładają się na następujące dawki minerałów i witamin na 1 osobę na 1 dzień:

Witamina A: 794%
Witamina C: 528% (czyli 316 mg/dzień)
Witamina K1: 953%
Witamina E: 85% (bez uwzględnienia olejów)
Witamina B12: 56% (bez uwzględnienia szprotek albo dużej ilości jogurtu)
Kwas foliowy: 208%
Wapń: 123%
Magnez: 97%
Żelazo: 82% (bez uwzględnienia szprotek)
Potas: 127%
Białko: 114%
 
 
Jak widać z powyższej analizy wyzwaniem dla wegetarian jest dostarczanie sobie w sposób naturalny odpowiedniej ilości witaminy B12. Rozwiązaniem takiego stanu jest włączenie do jadłospisu 100-200 g szprotek (i ja tak robię, ponieważ nie jestem w stanie stosować alternatywy z jogurtem). Innym rozwiązaniem jest branie przykładu z wegetarian z Indii, którzy spożywają duże ilości jogurtu. Z własnego doświadczenia wiem, że robią oni własny jogurt codziennie i potem go rozcieńczają wodą. Taki napój jest podstawowym napojem wegetarian w Indiach. Czyli jeśli będziemy spożywać regularnie więcej niż 500 ml jogurtu na dzień i do tego włączymy sery nie powinniśmy mieć problemów z witaminą B12. Myślę, że w Indiach jest to naturalny sposób odżywiania, bo wszystkie potrawy są bardzo ostre i jedyny napój, który jest w stanie złagodzić smak to mleko albo jogurt.
 
Jeśli chodzi o witaminę E to moja analiza pokazała, że ważnym jej źródłem są pestki słonecznika. Żaden produkt spożywczy nie jest w stanie zastąpić pestek słonecznika. Przykładowo, powinniśmy zjeść 2 awokado albo 1 brokuł dziennie, żeby dostarczyć sobie tyle samo witaminy E co znajduje się w 30 g pestek słonecznika. Warto również pamiętać, że w oliwie z oliwek, oleju słonecznikowym i oleju z winogron znajdują się znaczące ilości witaminy E tak więc regularne przygotowywanie surówek z tymi olejami jest super zdrowe i umożliwi nam uzupełnienie braków.
 
Wegetarianie również powinni uważać na poziom żelaza. Najwięcej znajduje się go w roślinach strączkowych, więc dobrym rozwiązaniem jest przygotowywanie własnego hummusu co tydzień i potem jedzenie go jak przekąskę w ciągu dnia z warzywami jak np. papryką, marchewką, rzodkiewkami, ogórkiem czy łodygami selera.
 
 
Innym kontrowersyjnym składnikiem jest witamina K2. Nie występuje ona naturalnie, znajdziemy ją w fermentowanych produktach spożywczych jak przykładowo fermentowana soja (natto), kiszone warzywa (a możemy kisić prawie wszystko, zob. tutaj), i produkty pochodzenia zwierzęcego jak sery, jajka (żółtka), masło, i mięso – tyle, że trzeba pamiętać, że mówię tu o zwierzętach na diecie „wegetariańskiej”, a nie z masowej produkcji. Jak faktycznie wygląda sytuacja z witaminą K2 do końca nie wiadomo. Kiedyś sądzono, że jesteśmy sami w stanie przekształcić witaminę K1 w witaminę K2 w naszych jelitach, jednak proces ten jest niewydajny i nie wiadomo jak bardzo. Przykładowo jeśli spożyjemy 1000% dziennej dawki (tak jak wyszło z mojego eksperymentu) witaminy K1, to ile z tej dawki zostanie przekształcone na witaminę K2? Czy dawkowanie witaminy K1 jest poprawne, czy powinno zostać zmienione (tak jak to jest z witaminą C dawka dzienna w wysokości 60 mg jest zdecydowanie zaniżona)? Czy jest szansa, że jeśli będziemy sobie dostarczać regularnie duże dawki witaminy K1, to w ten sposób zabezpieczymy się przed niedoborami witaminy K2? Czy to znaczy, że musimy się suplementować? Szczerze powiem, że nie wiem. Wydaje mi się, że każdy powinien podjąć decyzję sam.
 
Na koniec dodam, że nie potrzebujemy dużo białka, więc nigdy nie musimy się martwic o to czy nam go brakuje i że zawsze w sposób naturalny jesteśmy w stanie zapewnić sobie odpowiednie jego dawki. Ciekawym wnioskiem mojego eksperymentu jest, że najprawdopodobniej każdy z nas „przedawkowuje” ten składnik, bo ilości jakich tu użyłam są właściwie minimalne, a wiem że większość je więcej białka.
 
Również nie powinniśmy mieć problemów z kwasami omega, jeśli w naszej diecie znajdą się orzechy (najwięcej ich jest w orzechach włoskich) albo siemię lniane (wg mnie najlepsza forma jest zmielone siemię lniane i dodane do posiłku).
 
 
Wniosek z tego jest taki, że możemy się odżywiać zdrowo w sposób naturalny, ale wymaga to od nas opierania diety o warzywa i owoce (z mojego rozpisu wynika że powinniśmy spożywać 11 kg/osobę/tydzień). Pamiętajcie, że powyższe zakupy są na tydzień na 1 osobę, czyli jeśli jest rodzina 4 osobowa to kupujemy 4 razy więcej! Czy tak robimy? Myślę, że nie, a to opieram o własne doświadczenia, więc nic dziwnego, że chorujemy. Od momentu gdy przeprowadziłam ten eksperyment próbuję zmienić swoje przyzwyczajenia odnośnie tego ile warzyw i owoców spożywam tygodniowo. Powiem wam, że jest ciężko zjeść, aż tak dużą ilość warzyw i czasami brak pomysłów co z nich zrobić. Jak na razie wymyśliłam, że jeśli nie uda się wszystkiego wykorzystać, to zawsze można zrobić sok warzywny. Dodatkowo chciałabym dodać, że wyżej opisane zakupy świadczą dlaczego w przypadku ciężkich chorób jak rak sugeruje się przejście na dietę opartą głównie o warzywa. Ma to sens, bo tylko dzięki takiej diecie mamy szansę dostarczyć sobie w sposób naturalny odpowiednią ilość witamin i minerałów. Warto również pamiętać, że wydajność wchłaniania tych wszystkich witamin i minerałów również zależy od sprawności naszych jeśli, więc ilość spożywanych warzyw może się różnić – jedni będą potrzebowali więcej a inni mniej. W poprawieniu kondycji trawienia warto stosować dietę rozdzielną (zob. tutaj).
 
 
Propozycja jadłospisu:
 
Z własnego doświadczenia wiem, że największym wyzwaniem jest wymyślenie zdrowych nawyków, a to co będziemy jeść jest drugoplanowe. Przykładowo jedni będą woleć kanapkę z serem na śniadanie, a inni wybiorą jaglankę z owocami. Zarówno jedna jak i druga propozycja jest zdrowa, więc nie ma znaczenia co wybierzemy. Żeby zwiększyć przyswajalność minerałów nie zapominajmy o kwasie fitynowym (zob. tutaj) i o myciu warzyw i owoców w środowisku zasadowym, żeby pozbyć się pestycydów (zob. tutaj). Jogurt można użyć do przygotowania farszu szpinakowego do tortilli albo naleśników, albo do zrobienia sera (przepis na taki serek zamieszczę w przyszłym tygodniu). Marchewkę głównie używam do robienia soku z selerem i pietruszką. Brokuły z kolei można dodawać do ziemniaków, w ten sposób można je przemycić do posiłku bez większego wysiłku - nie dość, że takie ziemniaki super wyglądają, to na dodatek brokuły nie zmieniają smaku, przez co nawet dzieci mogą je jeść. Pestki, orzechy, awokado plus pomidory jak również hummus to moje propozycje na przekąski. Z niezjedzonych warzyw można szybko przygotować sok warzywny, a niektóre z nich można kisić. Osobiście bardzo mi smakuje kiszona marchewka, rzodkiewka, i czerwona kapusta. Nie polecam kisić brokułów, bo się rozpadają, a kalafior dziwnie smakuje. Buraki zawsze można zakisić i potem pić sok.
 
Pierwsze śniadanie: owoce - ja dzień rozpoczynam w ten sposób – jest to idealny sposób na przeczyszczenie i dodatkowo zabezpiecza nas przed fermentacją wewnątrz-jelitową. Owoce jedzone w ciągu dnia prowadzą do fermentacji wewnątrz-jelitowej, co z pewnością zmienia naszą florę bakteryjną i negatywnie wpływa na trawienie.
 
Właściwe śniadanie: frittata ze szpinakiem (zob. tutaj), kanapki z serem, kanapki z pasztetem z cukinii (zob. tutaj) jaglanka z owocami (polecam z bananem, jabłkiem i rodzynkami – banan w naturalny sposób osłodzi nam posiłek; taki zestaw jest wg mnie najzdrowszy, bo wszystkie te owoce idealnie harmonizują ze sobą, tzn. nie mieszamy owoców kwaśnych z zasadowymi. Inne owoce sprawią, że jaglanka będzie kwaśna i będziemy musieli ją dosłodzić cukrem)
 
Przekąski: pestki słonecznika, orzechy, hummus z warzywami albo salsa z chipsami tortilli, i soki warzywne (buraczano-ogórkowy, marchewkowo-selerowo-pietruszkowy)
 
Obiad: Barszcz, kotlety z kaszy jaglanej, albo gołąbki z kaszy (zob. tutaj), curry z ryżem, grochówka albo fasola chili, kalafior, albo zupa kalafiorowa, tortilla z jogurtem i szpinakiem, spaghetti, itp. (mnóstwo przepisów można znaleźć na moim blogu).
Kolacja: czekolada albo owoce (owoce jemy na koniec i po nich już nic więcej, w ten sposób również unikamy niepotrzebnej fermentacji).
 
 
W podsumowaniu powiem, że dieta wegetariańska może być zdrowa pod warunkiem, że będziemy zwracać uwagę na witaminę B12 i żelazo. Inne diety również mogą być zdrowe pod warunkiem, że włączymy do niej dużą ilość warzyw i owoców. Jeśli spożywamy mięso jako źródło białka, witaminy B12 czy żelaza, to jedzmy je tylko z warzywami, w ten sposób nie będziemy się zapychać węglowodanami, co jest naszym niezdrowym nawykiem. Moim zdaniem każda choroba (włączając raka i choroby naczyniowe) jest wynikiem niedoborów mineralnych i witaminowych, jak również naszej tolerancji na te braki. Tak więc stan chorobowy jest bardzo indywidualną sprawą i nie każde rozwiązania będą tak samo tolerowane przez wszystkich. Jednak spożywanie dużych ilości warzyw i owoców ma szansę pomoc w zachowaniu dobrego zdrowia każdej osobie. A twierdzę tak, bo myślę, że jest naprawdę mało osób na świecie którzy rzetelnie spożywają aż tak wielką ilość warzyw i owoców co tydzień, czyli jeśli to zmienimy będzie szansa, że będziemy zdrowsi i będziemy mniej chorować.
 

niedziela, 14 lutego 2016

Co na obiad?

Gdy już mamy dość picia herbaty w zimowe dni warto przerzucić się na zupy. Zupy zimą nie tylko nas rozgrzewają, ale również nawadniają. Wszyscy wiemy, że należy regularnie pić, ale zimą czasami mamy z tym problemy, bo ile można wypić herbat na dzień. Zimne napoje, albo zimna woda nie są tak atrakcyjne, jak latem, więc istnieje szansa, że zimą pijemy mniej niż powinniśmy. Zupy są super alternatywą i nie zawsze muszą być sycące, czasami mogą być tylko rozgrzewającym płynem. Czasami takie zupy możemy zrobić z niczego, tak jak moją dzisiejszą zupę. Inspiracją na zupę był smak curry, który uwielbiam. Zwykle robię gęste curry warzywne, które podane z ryżem jest jednym z moich ulubionych dań obiadowych. Dzisiaj zrobiłam z tego płyn do picia i z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, ze jest to kolejna wariacja na nieśmiertelną zupę pomidorową.

 

Zrobienie takiej zupy zajęło tylko chwilę, tylko dlatego, że miałam już przygotowany wywar warzywny w lodówce. Zachęcam wszystkich wegetarian do przygotowywania pół-składników jak np. wywar warzywny, sos pomidorowy, albo różnego rodzaju dipy i przechowywanie ich w lodówce. W ten sposób przygotowywanie posiłków przestanie być czasochłonne. Czasami może być tak jak z tym obiadem, czyli zrobienie posiłku to tylko połączenie składników w jedną całość. Dzisiaj więc była zupa curry i do tego tortilla z hummusem (który zawsze jest u mnie w lodówce ) - szybki i fajny obiad. Do zupy dodałam tylko warzywa, bo moim zamiarem było przygotowanie szybkiej rozgrzewającej zupy. Ale z powodzeniem możemy dodać do niej ryżu. A tortillę z hummusem stworzyłam na wzór gyros, czyli na tortillę z hummusem dodałam pokrojoną cebulę, pomidory i oliwki (które uwielbiam, ale można z powodzeniem je zastąpić kiszonymi ogórkami) i sałatę. Gorąco polecam!

 

Zupa curry

1/2 l wywaru warzywnego
1 puszka pokrojonych pomidorów
1 puszka mleka kokosowego
1 łyżka kurkumy
przyprawa curry
2 cm imbiru
sól himalajska
1 ząbek czosnku
natka pietruszki
dodatki
(w tej wersji dodałam brokuły, i podsmażone na woku paprykę i łodygę selera; ale można z powodzeniem zjeść taką zupę tylko z ryżem, albo dodać do niej inne warzywa jak np. cukinię albo kalafior)

Do garnka wlewamy wywar i wrzucamy pokrojony imbir. Zagotowujemy i gotujemy przez ok 10 minut. Im dłużej gotujemy tym wywar staje się ostrzejszy. Następnie dodajemy curry i kurkumę i dobrze mieszamy i wrzucamy pomidory. Sprawdzamy smaki i solimy. Wywar powinien być ostry, ponieważ zmieni się, gdy dodamy do niego mleko kokosowe. Gotujemy przez chwilę do połączenia smaków. Następnie wlewamy mleko kokosowe i mieszamy trzepaczką. Gotujemy przez chwilę i na koniec dodajemy pokrojony czosnek i natkę pietruszki. Gotowe. Do każdej miski wkładamy przygotowane warzywa i zalewamy je zupą.

 

Tortilla z hummusem a'la gyros

tortilla
hummus
pomidory
cebula
oliwki albo kiszone ogórki
sałata

Ilość składników zależy od ilości osób, dlatego nie podawałam dokładnej ich ilości. Na środek tortilli wykładamy hummus i rozprowadzamy go tak, żeby od brzegów zostało trochę miejsca, w ten sposób po złożeniu hummus „nie wycieknie”. Na 1/4 części rozkładamy pomidory, cebulę, oliwki i sałatę i składamy w ćwiartkę. Ja zwykle tak przygotowaną tortillę podgrzewam w mikrofali przez 3 minuty. W ten sposób tortilla będzie ciepła. Na rozgrzany tłuszcz (naprawdę rozgrzany) wrzucam po jednej tortilli i podsmażam przez 10 sekund – gdy tłuszcz jest rozgrzany tyle właśnie czasu potrzeba, żeby zrobić chrupiącą skorupkę.
 
Smacznego!

niedziela, 7 lutego 2016

Szósty zmysł

Wszyscy znamy ten termin. Określa się nim zdolność postrzegania rzeczywistości w niewytłumaczony dla nas sposób. Niektórzy uważają, że nasze myśli, albo sposób w jaki myślimy, jest tym szóstym zmysłem. Dowiedziono już jakiś czas temu, że nasz mózg jest plastyczny, co znaczy, że nasze komórki nerwowe mają zdolność odradzania się, ale również, co ważniejsze, tworzy plastyczne połączenia między nerwami w zależności od naszego sposobu myślenia (zob. tutaj). Każdy z nas wypracowuje w ciągu swojego życia specyficzny model myślenia, który działa potem jak filtr rzeczywistości. I to właśnie ten filtr, albo architektura połączeń wewnątrz naszego mózgu sprawia, że posiadamy wyjątkową i unikalną umiejętność postrzegania rzeczywistości. Szósty zmysł? Chyba raczej nie.


www.julianamedee.com
 

Ostatnie odkrycia wskazują, że posiadamy szósty zmysł - jest nim zmysł umożliwiający nam odbieranie bodźców elektrycznych (zob. tutaj). Od jakiegoś czasu było wiadomo, że słabe pole elektryczne jest w stanie kierować ruchem komórek organizmów jednokomórkowych, jak również komórkami naszego ciała, przykładowo po urazie, w procesie leczenia ran. Mechanizm, który jest odpowiedzialny za odbieranie bodźców elektrycznych zależy od białka, kir4.2 (które tworzy kanał jonów potasu) i poliamin, które grupują się wokół tego kanału, czyli negatywnego pola. Regulacja polega na wpuszczaniu jonów potasu do wewnątrz komórek za każdym razem, gdy znajdują się one w polu elektrycznym. Nie wiadomo jeszcze, co to faktycznie dla nas znaczy i jak daleko jesteśmy „uzależnieni” od pola elektromagnetycznego. Nie wiemy również w jaki sposób i na jakie odległości tego typu sygnalizacja jest propagowana.
 
Innym również ciekawym odkryciem jest obserwacja, że sygnały nerwowe mogą być propagowane nie tylko w sposób tradycyjny (transmisje synaptyczne, transmisje przez „gap junctions” albo dyfuzje), ale również dzięki słabemu polu elektrycznemu (zob. tutaj), tzw ephatic coupling. Udowodniono hipotezę pobudzania układu nerwowego przez słabe pole elektryczne na myszach i pokazano, że aktywacja komórek nerwowych w hipokampie zmniejsza się, gdy zastosuje się blokady pola elektrycznego.
 
Od lat zwolennicy pola elektrycznego uważali, że wpływa ono na nasze życie i zdrowie. Może faktycznie pole energetyczne reiki, lub charka istnieją, a ich zwolennicy, to nie szaleńcy, których należy się wystrzegać. Wg wyżej wymienionych doniesień można ułożyć następujący scenariusz, a mianowicie, gdy nasze komórki w ciele odbierają sensacje z pola elektromagnetycznego, bodźce te roznoszą się po naszym ciele docierając do układu nerwowego i aktywują go. Tak więc emocje, które są wynikiem aktywacji układu nerwowego pod wpływem pola elektromagnetycznego, mogą być częścią doznań, które określamy szóstym zmysłem.
 


Istnieje przekonanie, że myśli kształtują naszą rzeczywistość i w zależności od tego jakiego typu one są mówimy, że są ludzie negatywni i pozytywni. Mówimy tak, bo różni ludzie wywołują u nas określone emocje. Niektórzy sadzą, że emocje to swoista forma pola elektromagnetycznego, które, w oparciu o w/w obserwacje, odbieramy i interpretujemy za pomocą naszego układu nerwowego. tacy, którzy „podświadomie” są w stanie ocenić ludzi, czyli reagują w sposób niekonwencjonalny na określone zachowania. Mówi się że Empata jest w stanie wyczuć fałsz w ludziach nawet, gdy oni wydaja się być bardzo mili.
 



Z reguły mówimy, że należy wystrzegać się ludzi negatywnych, ale z moich obserwacji wynika, że nie tylko uciekamy od ludzi negatywnych, ale również od pozytywnych. Wg mnie wszystko opiera się na „prawie przyciągania i odpychania”. Ilu z nas miało takie przypadki, że ludzie którym pomagaliśmy nie docenili naszego wysiłku? Ilu z nas tak miało, że pomimo usilnych starań nie byliśmy w stanie uniknąć bezpodstawnych obmówień, czy temu podobnych zachowań? Osobiście uważam, że dzieje się tak, bo w układach międzyludzkich przeciwieństwa się odpychają, czyli negatywne osoby instynktownie odpychają pozytywne osoby i na odwrót (oczywiście ta interpretacja jest bardzo uproszczona). Jedynym wytłumaczeniem tego typu zachowania może być hipoteza, że określone zachowania utrwalają się w nas w postaci indywidualnej architektury połączeń nerwowych (zobacz wyżej), a każda sprzeczność jest odbierana jako zagrożenie prowadzące do zniszczenia tych połączeń. Tak więc, żeby nie naruszyć tej integracji, odpychamy wszystko to, co może prowadzić do zmian i w ten sposób jesteśmy w stanie dobierać sobie właściwych przyjaciół, jak również zabezpieczać się przed wrogami (naszego systemu wartości) i częściowo robimy to odbierając bodźce z pola elektromagnetycznego za pomocą naszego szóstego zmysłu.


 slamthedooroncancer.com


Tak więc wszystko to co dobre, albo złe nie musi do końca nim być. Czasami nasz system wartości, może nas zaprowadzić na "manowce". Tak samo jest z naszymi opiniami na temat zdrowia. Strach przed chorobą może uniemożliwić nam cieszenie się życiem i byciem zdrowym. Otaczamy się strachem i widzimy go wszędzie. Na każdym kroku słyszymy, że to albo tamto jest złe i że są ludzie, którzy chcą nam zaszkodzić. Ten strach sprawia, że zaczynamy zapominać o nieprzemożonej potędze naszego ciała i naszych możliwościach. Strach sprawia, że nasz system wartości wyrażony specyficzną architekturą połączeń komórek nerwowych przestaje być plastyczny. Wiara z kolei jest przeciwieństwem strachu, dzięki niej nasz system wartości jest bardziej plastyczny i otwarty na zmiany. Dzięki niej jesteśmy w stanie burzyć i odbudowywać nasz system wartości bez konsekwencji dla naszego ciała i zdrowia, jak również naszych relacji z innymi ludźmi, czyli sposobu w jaki reagujemy na otaczające nas pole elektromagnetyczne.